Zuza wstała jako
pierwsza. A przynajmniej tak się jej zdawało. Pierwsze miejsce
które odwiedziła to oczywiście garderoba. Stanęła przed kufrem i
założyła swoje spodnie do jazdy, dzisiaj poćwiczy trochę przed
uroczystościami poświęcenia bazyliki w Rzymie. Bardzo nie chciała
teraz tam jechać no ale trzeba. Spojrzała na siebie w lustrze i...
doznała szoku, bo zobaczyła w nim nowego lokatora.
-Ojej,
zapomniałam o Was! Za chwilę narwę czegoś dobrego na śniadanie.
Adam się
uśmiechnął.
-Pozwoliłem
sobie zrobić coś sam. Tobie też, ale nie wiem czy lubisz kanapki
z.. jakimś mięsem co było w lodówce.
-Z
kurczakiem? Uwielbiam! A Kacper?
-Pewnie
jeszcze śpi, jak się obudzi to przyjdzie. Masz zabawne spodnie,
lokalna moda?
-Spodnie
do jazdy konnej. Mają wstawkę, żeby szwy z boku nie obcierały
łydek. Dzisiaj pomożecie mi w stajni i przydzielę wam działkę.
Jedna starczy, tak?
-Myślę,
że tak.
I poszli zjeść.
Przy stole dużo rozmawiali, śmiali się. Zuza złapała z Adamem
nić porozumienia, to samo on z nią. Gdy skończyli przyszedł
Kacper.
-Nie
przeszkadzam?
Oboje się zaśmiali
i równocześnie zaproponowali, żeby się dołączył.
-No
właśnie widzę że przeszkadzam gołąbeczki.
I tak sobie
siedzieli w trójkę rozmawiając i popijając kawę. Zuza herbatę,
nie lubi kawy.
Po śniadaniu
poszli z elementami ogrodzenia by wydzielić chłopakom działkę. Ze
swojego domu wyszedł Janek, również w jeździeckim stroju.
-O!
Nowi goście! Czyli dzisiaj nici z wyjazdu w teren?
-Będą
mieli czas na budowanie domu, a my pojedziemy do bazyliki,
przećwiczymy to i owo.
Janek dołączył do
grodzenia działki. W czwórkę wszystko poszło o wiele szybciej.
Zuza wytarła sobie ręce o bluzę roboczą.
-Jakbyście
czegoś potrzebowali to jest w wieży tutaj obok. Dacie sobie radę.
Ja jadę, nie będzie mnie dwie godziny.
Kacper pomachał
ręką i poszedł do wieży. Adam się spytał gdzie jedzie.
Opowiedziała mu co i jak.
-Żeby
ci się nic nie stało...
-Spoko,
umiem o siebie zadbać.
-Dziękuję
za takie miłe przywitanie i pomoc.
I ją przytulił.
Janek skrzyżował ręce z uśmiechem. Adam nie zauważył tego
gestu, Zuza już tak.
-Będę
wyczekiwać powrotu. - wyszeptał
do ucha.
I każdy poszedł w
swoją stronę.
W stajni czekała
już Julia. Janek i ona mieli wziąć Szarżę i Słowika: stajenne
rodzeństwo. Zuza wzięła swoją Anomalys i stępem pojechali główną
drogą prosto do bazyliki. Jako pierwszy zagadał Janek.
-Spodobał
ci się ten Adam, co?
-Komu,
mnie?
Zaskoczona Zuza
parsknęła śmiechem.
-Proszę
was, oni są tu zaledwie dzień.
-Miłość
od pierwszego wejrzenia!
Julia, która jak
dotąd nie brała udziału w dyskusji potwierdziła słowa Janka. Cóż
biedna Zuza miała zrobić?
-No
dobra, może troszkę.
Julia i Janek
uśmiechnęli się do siebie.
-Ej!
Wy coś knujecie!
-My?
Ani trochę!
-Ruszajmy
kłusem, nie będziecie mieć czasu na dziwne pomysły.
I dojechali do
Rzymu. W parku przy drodze zauważyli Papieża, który siedział na
ławce i łapał słońce. Bagotanie już się trochę pogodzili z
utratą prestiżu. Nawet im pasował brak wielkiej polityki. Zuza
pomachała do duchownego, żeby podszedł. Ten wstał i pogłaskał
Szarżę.
-Otworzyć
wam bazylikę?
-Tak,
potrzebne nam już generalne próby. W końcu to już jutro.
-Fakt,
za mną.
Ogromny budynek na
Watykanie powodował efekt „wow”. Zuza rozejrzała się naokoło
siedząc na klaczy.
-Ale
fajnie by się tu jeździło konno...
Napotkała
strofujący wzrok Papieża. Stwierdziła, że czas zacząć próby.
Duchowny otworzył im drzwi, którymi wejdzie procesja i wszyscy się
ustawili. W tym momencie do przedsionka wszedł Herobrine.
-Szczęść
Boże wszystkim! Hej Anomalys!
Podszedł do klaczy
i czule pogłaskał po głowie.
-Serwusik
Kuba! Kiedy wrócisz do Bagoto? La Bomba się stęskniła.
-Ja
za nią też – westchnął –
Ale do czasu oddania bazyliki do użytku potrzebny jestem
tutaj. Pogłaszcz ją ode mnie za uszami. Tam lubi najbardziej.
Uśmiechnęli się
do siebie i zaczęły się próby.
Tymczasem w Bagoto
Kacper i Adam tworzyli swój dom. Kacper biegał po dachu kładąc
deski, a jego przyjaciel wstawiał okna i urządzał środek. Dom
prezentował się klasycznie i w bagockim stylu. Po skończonej pracy
odeszli kawałek od swojego dzieła i przybili piątkę.
-To
może pójdziemy się zdrzemnąć? Zuza mówiła, że czeka nas
trochę pracy w stajni.
-Jestem
za. Nie wiadomo co ona tam wymyśli.
-Na
pewno nic złego. Chyba.
Kacper się zaśmiał
z nagłej wątpliwości współlokatora. Nie sprzątając obejścia
po budowie po prostu poszli spać do swoich pokoi.