sobota, 20 sierpnia 2016

3.2. Powrót do normalności

Zuza wstała jako pierwsza. A przynajmniej tak się jej zdawało. Pierwsze miejsce które odwiedziła to oczywiście garderoba. Stanęła przed kufrem i założyła swoje spodnie do jazdy, dzisiaj poćwiczy trochę przed uroczystościami poświęcenia bazyliki w Rzymie. Bardzo nie chciała teraz tam jechać no ale trzeba. Spojrzała na siebie w lustrze i... doznała szoku, bo zobaczyła w nim nowego lokatora.
-Ojej, zapomniałam o Was! Za chwilę narwę czegoś dobrego na śniadanie.
Adam się uśmiechnął.
-Pozwoliłem sobie zrobić coś sam. Tobie też, ale nie wiem czy lubisz kanapki z.. jakimś mięsem co było w lodówce.
-Z kurczakiem? Uwielbiam! A Kacper?
-Pewnie jeszcze śpi, jak się obudzi to przyjdzie. Masz zabawne spodnie, lokalna moda?
-Spodnie do jazdy konnej. Mają wstawkę, żeby szwy z boku nie obcierały łydek. Dzisiaj pomożecie mi w stajni i przydzielę wam działkę. Jedna starczy, tak?
-Myślę, że tak.
I poszli zjeść. Przy stole dużo rozmawiali, śmiali się. Zuza złapała z Adamem nić porozumienia, to samo on z nią. Gdy skończyli przyszedł Kacper.
-Nie przeszkadzam?
Oboje się zaśmiali i równocześnie zaproponowali, żeby się dołączył.
-No właśnie widzę że przeszkadzam gołąbeczki.
I tak sobie siedzieli w trójkę rozmawiając i popijając kawę. Zuza herbatę, nie lubi kawy.

Po śniadaniu poszli z elementami ogrodzenia by wydzielić chłopakom działkę. Ze swojego domu wyszedł Janek, również w jeździeckim stroju.
-O! Nowi goście! Czyli dzisiaj nici z wyjazdu w teren?
-Będą mieli czas na budowanie domu, a my pojedziemy do bazyliki, przećwiczymy to i owo.
Janek dołączył do grodzenia działki. W czwórkę wszystko poszło o wiele szybciej. Zuza wytarła sobie ręce o bluzę roboczą.
-Jakbyście czegoś potrzebowali to jest w wieży tutaj obok. Dacie sobie radę. Ja jadę, nie będzie mnie dwie godziny.
Kacper pomachał ręką i poszedł do wieży. Adam się spytał gdzie jedzie. Opowiedziała mu co i jak.
-Żeby ci się nic nie stało...
-Spoko, umiem o siebie zadbać.
-Dziękuję za takie miłe przywitanie i pomoc.
I ją przytulił. Janek skrzyżował ręce z uśmiechem. Adam nie zauważył tego gestu, Zuza już tak.
-Będę wyczekiwać powrotu. - wyszeptał do ucha.
I każdy poszedł w swoją stronę.

W stajni czekała już Julia. Janek i ona mieli wziąć Szarżę i Słowika: stajenne rodzeństwo. Zuza wzięła swoją Anomalys i stępem pojechali główną drogą prosto do bazyliki. Jako pierwszy zagadał Janek.
-Spodobał ci się ten Adam, co?
-Komu, mnie?
Zaskoczona Zuza parsknęła śmiechem.
-Proszę was, oni są tu zaledwie dzień.
-Miłość od pierwszego wejrzenia!
Julia, która jak dotąd nie brała udziału w dyskusji potwierdziła słowa Janka. Cóż biedna Zuza miała zrobić?
-No dobra, może troszkę.
Julia i Janek uśmiechnęli się do siebie.
-Ej! Wy coś knujecie!
-My? Ani trochę!
-Ruszajmy kłusem, nie będziecie mieć czasu na dziwne pomysły.
I dojechali do Rzymu. W parku przy drodze zauważyli Papieża, który siedział na ławce i łapał słońce. Bagotanie już się trochę pogodzili z utratą prestiżu. Nawet im pasował brak wielkiej polityki. Zuza pomachała do duchownego, żeby podszedł. Ten wstał i pogłaskał Szarżę.
-Otworzyć wam bazylikę?
-Tak, potrzebne nam już generalne próby. W końcu to już jutro.
-Fakt, za mną.
Ogromny budynek na Watykanie powodował efekt „wow”. Zuza rozejrzała się naokoło siedząc na klaczy.
-Ale fajnie by się tu jeździło konno...
Napotkała strofujący wzrok Papieża. Stwierdziła, że czas zacząć próby. Duchowny otworzył im drzwi, którymi wejdzie procesja i wszyscy się ustawili. W tym momencie do przedsionka wszedł Herobrine.
-Szczęść Boże wszystkim! Hej Anomalys!
Podszedł do klaczy i czule pogłaskał po głowie.
-Serwusik Kuba! Kiedy wrócisz do Bagoto? La Bomba się stęskniła.
-Ja za nią też – westchnął – Ale do czasu oddania bazyliki do użytku potrzebny jestem tutaj. Pogłaszcz ją ode mnie za uszami. Tam lubi najbardziej.
Uśmiechnęli się do siebie i zaczęły się próby.

Tymczasem w Bagoto Kacper i Adam tworzyli swój dom. Kacper biegał po dachu kładąc deski, a jego przyjaciel wstawiał okna i urządzał środek. Dom prezentował się klasycznie i w bagockim stylu. Po skończonej pracy odeszli kawałek od swojego dzieła i przybili piątkę.
-To może pójdziemy się zdrzemnąć? Zuza mówiła, że czeka nas trochę pracy w stajni.
-Jestem za. Nie wiadomo co ona tam wymyśli.
-Na pewno nic złego. Chyba.
Kacper się zaśmiał z nagłej wątpliwości współlokatora. Nie sprzątając obejścia po budowie po prostu poszli spać do swoich pokoi.