wtorek, 1 stycznia 2019

3.7. Zorganizowana pomoc


Wstawał nowy dzień. Poprzedniego dnia sołtys niezbyt kogokolwiek widziała, wszyscy byli czymś zajęci. Ale wyszła z domu i… było cicho. Nie było nikogo. Zastukała do domu Klaudii i odpowiedziało jej echo. To samo w pozostałych domach. Oprócz w domu kurii. Tam po zastukaniu do drzwi odpowiedziało jej tuptanie nóg. Jednak nie był to Herobrine, zauważyła walizki przed budynkiem. Otworzył jej… Maciej. Zdziwiła się i to porządnie.
-Co ty tu robisz?
Pytany uśmiechnął się.
-Objąłem to arcybiskupstwo. Jak widzisz to nikogo tu nie ma, łącznie z Herobrine.
Sołtys szerzej otwarła oczy.
-To w takim razie… kto został?
-Ty, Azz… i ja. I to tyle.
Bez słowa udała się do domu. Dlaczego wszyscy się wyprowadzili? I to tak bez słowa? Będąc w domu zadzwoniła do Papieża. Nie byli w zbyt dobrych stosunkach ostatnio ale musiała się dowiedzieć co i jak.
-Halo? Tutaj…
-Dobra, wiem kto, oszczędź mi tej litanii i mi powiedz jedną rzecz. Wiesz kto został w okolicy?
-No w zasadzie nie widziałem dziś Gasikota i Furhera a mieliśmy się zobaczyć. Jak tak o tym myślę to dziwne.
Odłożyła słuchawkę bez pożegnania. Azza też nie widziała w tym dniu. Szybko ruszyła do domu obok.
-Adam? O mój Boże!
Zastała straszny widok. Adam stał pośrodku salonu z zakrwawionym mieczem w ręku. Jego wzrok był wręcz demoniczny. To już nie był ten sam Azz.
-Coś ty zrobił?!
-Furher musiał zapłacić za wszystkie krzywdy. Władza powinna być w naszych… moich rękach! Moich rozumiesz?!
Zaczął się niebezpiecznie zbliżać. Zuza nie miała dokąd uciec: drzwi były otwierane do środka, a była już do nich przyparta. Miała miecz tuż przy gardle gdy nagle rozległ się huk, dach z kamienia się ukruszył i słychać było tupot wielu butów. Azz zaskoczony odwrócił wzrok, dziewczyna stała sparaliżowana. Ze schodów zbiegło około dziesięciu ludzi w czarnym uzbrojeniu. Wycelowali broń palną w napastnika.
-Ani. Kroku. Dalej. Rzuć broń. Powiedziałem rzuć broń!
Jednak nie posłuchał i się rzucił na… tych osobników. Bez zbroi i z mieczem nie miał żadnych szans przeciwko typom z bronią palną w pełnym uzbrojeniu. Jednak nie mogli go skuć. W jakiś sposób im się wymknął zmieniając się w strużkę dymu. Z dachu zbiegł kapłan w białych szatach. Papież! Zaczął egzorcyzmy i Azz zwrócił swój wzrok ku niemu. Chociaż już ciężko było nazwać to coś Azzem – oczy miał czarne, nie szedł wyprostowany i odsłaniał zęby. Z jego ust chyba się wydobywał nawet warkot. Oraz na jego twarzy zagościł uśmiech triumfu. Do czasu gdy przybył duchowny. Zatrzymał się wpół drogi, zaczęło go wykręcać z bólu. Pośrodku tego wszystkiego na podłodze siedziała Zuza będąc w naprawdę ciężkim szoku. Jeden z żołnierzy podał jej rękę. Szybko przyjęła ofertę pomocy, miała dosyć Azza i dosyć tego budynku. Ale gdy mieli już wyjść usłyszała ostatnie słowo egzorcyzmu i wystrzał broni. Zalała łzami siebie i zbroję wybawiciela.
Odeskortowali sołtys do jej domu. Konkretnie czterech z nich. Dwóch usiadło w salonie z dziewczyną, trzeci poszedł do kuchni zrobić herbatę a czwarty bawił się telewizorem. Powoli odzyskiwała spokój ale nadal była porządnie wstrząśnięta tym co się stało. Podziękowała uśmiechem za herbatę i upiła łyk. Perfekcyjna. „Rycerze” w czarnych zbrojach zdjęli hełmy by również się napić. Spośród nich poznała jednego i prawie się zadławiła ciepłym napojem.
-Nikodem? Kolejny raz tu wracasz? Dlaczego? I kim wy jesteście?
Nikodem z uśmiechem odłożył filiżankę na stoliczek.
-Powoli powoli. Próbowałem od Ciebie uciec na wszelkie możliwe sposoby ale… nie umiem. I całkowicie przypadkiem ci tutaj wezwali mnie do pomocy.
Jeden z nich odłożył również filiżankę.
-Wiedzieliśmy, że w tym świecie dzieje się coś nie tak i przybyliśmy. Trochę pobawiliśmy się nekromancją by przywołać potwora co dostatecznie zna te okolice. No i jest. Chcielibyśmy się osiedlić tutaj w Bagoto, jest to możliwe?
Zuza obejrzała się po swoich gościach. Czwórka facetów w zbrojach z czego jeden to jej były.
-Oczywiście!
Pokrótce wyjaśnili jej cel swojego przybycia: uwolnili świat od ludzi co byli tu uwięzieni i dali im możliwość przejścia w inne światy. A swoją drogą chcą przekazać najnowszą wiedzę. Nazywają siebie Fundacją. Niestety Papież z Maciejem zdążyli zakazać nekromancję i inne praktyki magiczne, więc Nikodem będzie musiał żyć w ukryciu. Jednak Zuzix to nie przeszkadzało, postanowiła dać mu kolejną szansę. Jeden z nich, Master, objął już władzę kanclerza Bagoto. Reszta ich ludzi zaczęła budować swoją bazę w bardzo odległych stronach. Panowie się przedstawili: Nikodem patrzący ze szczęściem w oczy sołtys, Master z plikiem ustaw do podpisania, Wojurmens mający już w głowie mnóstwo pomysłów i Farmer… w zasadzie milczący. Koniec końców postanowili się jej spytać o imię. Nikodem już miał powiedzieć ale przerwała mu inna odpowiedź niż się spodziewał:
-Mówcie mi… Tango. Albo Ruda. Przestałam być chyba Zuzix.

piątek, 17 lutego 2017

3.6 Początek zmian


Nadszedł dzień głosowania. W budynku Senatu Świętego Przymierza jako pierwszy stawił się Maciej. Usiadł na swoim siedzeniu i niecierpliwie czekał. Tuż po nim przybył Papież. Z wyraźną zadumą usiadł w kącie, wyjął różaniec i zaczął go odmawiać. Z nowo przyjętego w skład sojuszu państwa – ZSRR – przyjechał Carlos, I Sekretarz razem z SuperKacprem.
Na końcu konno przyjechała ekipa bagocka. Neesta na swojej klacz Nidalee przybyła z swojego nowego państwa – Barcelony. Podczas tego tygodnia się pozmieniało wiele! Zuzix na Anomalys miała obok siebie Adama siedzącego na Black Celebration. Zmieniły się również relacje między nimi: byli już oficjalnie parą.
-Boję się, że mogę tego nie wygrać..
-Wygrasz Ruda, nawet tak nie mów. - uspokoiła ją Klaudia - Masz mój głos, jest jeszcze Kuba. Właśnie, jest już tam w środku?
W tym momencie na horyzoncie pojawił się kardynał Kuba Herobrine furkoczący sutanną rozwianą w biegu i trzymający na głowie biret. Neesta się zaśmiała, zsiadła z konia i przywiązała go do słupka. Weszła razem z Kubą nabijając się z niego. Zuza spojrzała w drzwi i na Adama.
-No cóż, czas na mnie.
-Trzymam kciuki, wygrasz.
I swoim zwyczajem wjechała konno do budynku pochylając się w przejściu.
Na sali wrzało. Największy hałas robili Rosjanie narzucający się królowej Barcelony. Głos zabrał Papież.
-W dniu dzisiejszym odbywa się głosowanie na Konsula Świętego Przymierza w którym to głosujecie albo na Macieja albo na Zuzix. Proszę o przemyślane głosy, chodzi tu o naszą przyszłość. Swe głosy zapisujecie na kartkach i wrzucacie do tej urny. Niech wygra najlepszy!
Zapanował szelest karteczek i chwilę później wszystkie głosy były już w urnie. Do niej przystąpił Kuba i zaczął liczyć. Panowała cicha, gęsta atmosfera. Po chwili wstał z uśmiechem.
-Mam przyjemność oświadczyć, że Konsulem Świętego Przymierza na następną kadencję zostaje... Zuzix!
Rosjanie, Neesta oraz sama Zuzix wrzasnęli z radości tak, że Anomalys ze strachu stanęła dęba.
-Czy Zuzka chce coś powiedzieć?
Dziewczyna podjechała do mównicy, wzięła mikrofon do ręki.
-Dziękuję za głosy tym, co na mnie zagłosowali, nie zawiodę Was!
Maciej się podniósł z siedzenia.
-To jakiś żart! Ona będzie próbowała odzyskać wolne Bagoto!
Dziewczynie zszedł uśmiech z twarzy.
-Czy ty sugerujesz, że wykorzystam rangę do osobistych celów?
-Tak uważam, tak zawsze było i będzie. Nie wolno ci ufać, jesteś złym człowiekiem. Ja powinienem wygrać!
-Dziękuję za głos. Do końca tygodnia zwołam posiedzenie na wygłoszenie expose.
Herobrine zakończył zebranie i wszyscy wyszli z budynku w napiętej atmosferze.
Adam wstał z trawy gdy tylko usłyszał otwierane drzwi. Zauważył, że Zuzix wychodzi z marsową miną podszedł do niej.
-Co się stało, nie wygrałaś?
-Wygrałam.
-To no hej! Powinnaś się cieszyć!
-Opowiem ci w domu, okej?
-No to jedźmy. Neesta jedzie z nami?
Zuzix obejrzała się za siebie. Klaudię już przejęli wiecznie szczęśliwi Carlos i Kacpro. Adam wsiadł na konia i pojechali kłusem do Bagoto.
Odstawili konie do stajni i poszli do domu Zuzix. Kacpra od jakiegoś czasu nie było widać w Bagoto, Adam się przeprowadził na własne cztery kąty. Ale za to zostały wprowadzone tramwaje, wieś się zadrzewiła, trawa pięknie urosła. W domu Zuzix również zagościła zieleń, wszędzie było jej pełno. Zrobiła sobie herbatę, Adamowi kawę i usiedli przy stole.
-To teraz mów co jest nie tak.
-No bo widzisz. Bagoto nie jest niepodległe. Jesteśmy pod butem Państwa Kościelnego.
Adam się wyprostował.
-To kto tu rządzi skoro nie ty?Przecież tak dbasz o tą wieś.
-Papież. A właściwie to ostatnio mam wrażenie, że Maciej.
-Jeszcze się nie wyzwoliliście? No weź... Przecież to jest okrutne wobec ciebie i nas.
-Spokojnie Adam, będzie kolejne głosowanie. Może ktoś z Rady Kardynałów zmieni zdanie?
-To jest bezprawie. Tak nie wolno. Oni cię zamietli pod dywan. Ja na to nie pozwolę.
-Ja chcę dla tej wsi jak najlepiej, nie wiem co robić Adam. - powiedziała dziewczyna opierając głowę o ramię chłopaka.


sobota, 21 stycznia 2017

3.5 Gra o tron

List głosił, że Papież usuwa się ze stanowiska konsula Świętego Przymierza. Oczywistą sprawą było to, że Zuzix będzie kandydować. Kuba, sołtys oraz Adam siedzieli u niej w salonie omawiając jej program wyborczy. Kuba stanął na stole i ogłosił:
-Ogłaszam się przewodniczącym kampanii wyborczej naszej Zuzix!
Dostał niezbyt gromkie brawa ze względu na ilość zgromadzonych.
-Wszystko fajnie, ale co nasz przewodniczący proponuje?
Rozległ się huk otwieranych drzwi.
-Alkohol!
To był Kacper z butelką dirtówki. Nie chcecie wiedzieć z czego to było i jak smakowało. Miało sponiewierać. Adam się uśmiechnął na widok przyjaciela i chętnie się przesunął na kanapie by dac mu miejsce. Kuba chętnie przygotował szklanki, znał ten dom na wylot. Zuzka jak to ona odmówiła alkoholu, miała z tym konkretnym niemiłe wspomnienia. Rozmowa na temat kampanii wyborczej się zaczęła.

Do Rzymu z Bagoto galopem przyjechał Maciej. Wbiegł na Watykan i zaczął szukać Papieża. Ten wyszedł z konfesjonału i spokojnie rozejrzał się kto tak tupie.
-Papieżu! Dlaczego zrezygnowałeś? To oznacza ruinę!
-Drogi kardynale. Cały ten czas jak byłem konsulem zaniedbałem nas wszystkich od strony duchowej. Czas usunąć się z polityki.
Maciej nie wierzył w to co usłyszał.
-Na kogo liczysz w wyborach?
Piotr I uśmiechnął się i wzruszył ramionami.
-W takim razie zgłaszam swoją kandydaturę!
-Zrobisz co uważasz Macieju, macie tydzień na zdobycie głosów.
Kardynał się pożegnał i pojechał do Bagoto przemyśleć kampanię. Nie mógł dopuścić do wygranej sołtys Bagoto.

Pod wieczór wyborcy Zuzix, do których dołączyła Temairr byli dogadani co do kampanii wyborczej. Ustalili cele, zostały wykonane plakaty i wypite trochę alkoholu. Panowie postanowili się rozejść do domów, Klaudia została z Zuzą żeby posprzątać. A było trochę roboty. Wzięły wiadro z wodą, wylały ją na podłogę i przemyły. Zuza przetarła stół, a Klaudia wzięła naczynia do kuchni. Po wszystkim usiadły sobie przy stole i ciastkach. Nie można było od razu wygonić gościa po tym jak pomógł sprzątać! Klaudia zaczęła temat.
-Ale ty sie z tym Adamem dogadujesz!
-Coś ty, to nowy obywatel wsi, należy mu się trochę uwagi.
Temairr zaśmiała się pod nosem.
-Wmawiaj sobie. Ja ci mówię, Kuba niech się szykuje na ceremonię ślubną!
-Z tobą? Kręci cię zdejmowanie spodni wędką?
Zaśmiały się obie. Dopiły herbatę i Klaudia poszła do siebie.

Natomiast w posiadłości Kacpra i Adama na rynku chłopaki szli spać. A w zasadzie mieli zamiar iść spać, w rezultacie siedzieli na łóżkach i rozmawiali na tematy różne. W końcu zeszło na temat sołtysa i kampanii wyborczej.
-Nie wkręcasz się w tą kampanię ze zwykłego zacięcia politycznego, nieprawdaż?
Adam spojrzał się na kolegę kpiąco.
-Chciałbyś. Mam ochotę zostać tu na dłużej dlatego mnie interesuje polityka.
-A może pani polityk?
Adam się zaśmiał i położył na plecach.
-Nawet jeśli to nie zwróci na mnie uwagi. Jestem tu nowy, nie znam zasad. No i już widziałem jak na mnie reaguje w stajni.
Kacper zagwizdał.
-Nie poznaję cię człowieku! Im bardziej cię odrzuca tym bardziej cię lubi, uwierz mi, ja się znam na laskach. Od jutra się za nią bierzesz i nie ma ale!

Adam westchnął. Wiedział, że nie ma wyjścia. Poszedł zgasić lapmkę na stole, powiedzieli sobie dobranoc i zasnęli.

wtorek, 3 stycznia 2017

3.4. Przełomy

Rano w Bagoto zapiał kogut. Obudziło to Adama. Kacper oczywiście spał jak zabity. Chłopaka zdziwiło to, że się obudził przed współlokatorem, ale wziął szybki prysznic, ubrał się i wybrał na spacer po wsi zostawiając Kacprowi notatkę na stole. Na rynku panowała cisza, jedynie kogut spacerował z swoimi kurami centralnie pośrodku placu. Wszystko było pozamykane. Chłopak szedł sobie główną ulicą i napawał się ciszą jaka panuje. Usłyszał jednak, że nie jest sam. Trzasnęły drzwi od domu Zuzy. Ta miała w ręku sakwy, widocznie wybierała się konno w teren. Zauważyła Adama jak tylko zamknęła drzwi.
-Hej! Myślałam, że wszyscy jeszcze śpią i zdołam wyskoczyć w plener na godzinkę. Kacper już wstał?
Adam pokręcił przecząco głową.
-Jeszcze śpi. Jedziesz konno? Chętnie bym pojechał pozwiedzać okolice jeśli to nie przeszkoda.
Sołtys zastanowiła się chwilę.
-W sumie... to chodź.
Chwyciła zaskoczonego chłopaka za rękę i pobiegła do stajen.

Gdy tylko otwarła drzwi stajni konie wystawiły łby nad drzwiczkami boksów i parsknęły. Zuza wciągnęła nosem zapach stajni. Odwróciła się do Adama.
-Jeździłeś kiedyś?
-Oprowadzanka na kucyku dookoła domu się liczy?
-No niezbyt.
Przeszli się wzdłuż stajni. W oko chłopaka wpadł jeden z rumaków. Podszedł do wysokiej karej klaczy i pogłaskał ja po chrapach. Odwdzięczyła mu się parsknięciem.
-Jak ma na imię?
-Tak jak widać na tabliczce, Black Celebration. Jedna z naszych klaczy wyścigowych. Nie wiem, czy chcę byś na niej jechał...
-Ale ja wiem! Gdzie mam szukać sprzętu?
Dziewczyna pokręciła głową z uśmiechem i poszła do siodlarni. Adam podążył za nią.

Gdy powiesili siodło, ogłowie i worek ze szczotkami przy płocie, poszli po klacz. Black jak to z końmi rasy angielskiej bywa była nerwowa. Niezbyt chciała być prowadzona na uwiązie przez Zuzę. Została przywiązana do płotu i zaczęła się nauka czyszczenia.
-Popatrz. Na początku bierzesz te dwie szczotki. Musisz rozczyścić sklejone błotem kępki sierści a potem wyeliminować najwięcej kurzu jak się da tą szczotką. Ogarniasz?
Jednak bezradny wzrok chłopaka jej odpowiedział na to pytanie. I nie było to potwierdzenie. Westchnęła i wzięła szczotki by zademonstrować. Po chwili Adam położył swoje ręce na jej i razem posuwistymi ruchami czyścili klacz.
-Widzisz? To łatwe, spróbuj sam, a ja jej wyczyszczę kopyta.
Zakładaniem siodła i ogłowia już zajęła się dziewczyna, bo gdyby Adam miał się uczyć to zajęłoby stulecia. Black nie miała ochoty na takie rzeczy. Poszli na halę.

Jazda przebiegła spokojnie. Black posłusznie reagowała na polecenia, a Adam był zdolnym uczniem. Zsiadł i pogłaskał klacz po chrapach.
-Jej dam marchewkę, a jak mogę się odwdzięczyć instruktorce?
Zuzix spuściła głowę w dół i się zarumieniła. Adam zdecydowanie lubił ją wprawiać w zakłopotanie.
-No nie wiem no... W obejściu pomoc się przyda zawsze...
Uśmiechnął się i ją przytulił. Kara klacz nie chciała się przyglądać tej scenie i szarpnęła głową. Dziewczyna delikatnie wyrwała się z objęć.
-Mamy konia do odprowadzenia.
Adam się uśmiechnął i poszedł za Zuzą i Black.

W międzyczasie Kacper postanowił wstać. Usłyszał na rynku tętent kopyt. Oto przyjechał Kuba! Chłopak wziął poranny prysznic, ubrał się i wyszedł na ganek.
-Hej,czego tu szukasz?
Kuba obrócił się w kierunku głosu.
-Jest tu Zuzka może? Mam dla niej wiadomość.
Pytany rozejrzał się.
-Nie jestem pewien, może będzie w stajni? Pewnie oprowadza Adama. If you know what i mean!
Kuba się zaśmiał i zostawił śmiejącego się Kacpra w tyle.

-Zuzka! Zuzka!
Kardynał zsiadł z konia, przywiązał do słupka i poszedł szukać dziewczyny. Wpadli na siebie w siodlarni.
-Hej Kuba! Co jest?
-Najnowsze newsy. Papież wycofuje się z polityki.
Zuza spojrzała na list. W tym momencie przyszedł Adam. Spojrzał jej przez ramię.
-Co to dla nas oznacza?
Kuba podniósł głowę znad listu.

-Szansę na wolność.

czwartek, 1 września 2016

3.3 Pogłębianie relacji

Jak przewidział Adam, Zuza jak tylko wróciła i oporządziła konie wzięła chłopaków do pracy.
-Jest dużo pracy. Każdy dostanie jedną stajnię i trzeba zmienić koniom siano. Na początku ja pomogę Adamowi, a Janek Kacprowi jednak szybko załapiecie o co chodzi. Kto chętny na wyprowadzanie koni na padok?
Zgłosiła się Julia, Janek i Adam. Kacper poszedł do socjalnego się rozejrzeć w chwili wolnego. Zuza wzięła Adama, a Janek i Julia poszli we dwójkę.
-Najpierw weźmiemy pociągowe i barokowe. Są spokojne, dasz sobie radę.
Podeszli do pierwszego rumaka: ślicznej klaczy Miracle rasy alter real. Jak tylko usłyszała kroki, obróciła się i trąciła Zuzę pyskiem wyginając szyję w łuk. Adam nie mógł odwrócić od niej wzroku. Od klaczy, nie od Zuzy.
-Musisz założyć jej kantar o... w ten sposób. Potem zaczepić karabińczyk uwiązu o to kółko i otworzyć drzwi boksu. Koń powinien pójść za tobą.
Adam spojrzał na różowy kantar. Potem na klacz.
-Piękna dziewczyna hoduje piękne konie.
-Oj nie taka piękna znowu.
Spojrzał się na nią, prosto w oczy. Nie lubiła tego i próbowała odwrócić wzrok, jednak wysoki chłopak się pochylił i znowu napotkał jej wzrok. Tak się przekomarzali dopóki Zuza się nie zachwiała i upadłaby prosto do boksu Armageddona gdyby Adam jej nie złapał. Przyciągnął ją blisko do siebie.
-No nic, trzeba wziąć te konie. Weź kobyłkę tak jak ci mówiłam.
Wyślizgnęła się z jego objęć i założyła kantar Armageddona.
-Ale ty uparta jesteś!
-A jaka cwana w dodatku! Idziemy.

Uporali się z tym w pół godziny, nawet znudzony Kacper pomógł wyprowadzać kuce. Potem każdy dostał widły, nowi dostali instrukcje co i jak i praca ruszyła. W tyle osób poszło bardzo szybko, na końcu Kacper oraz Adam nawet zrobili 2 ostatnie stajnie. Janek im trochę pod koniec pomógł. Zuza wytarła ręce o bluzę.
-No chyba byście chcieli jakąś nagrodę za to, co?
Janek od razu zaproponował teren. Sołtys spojrzała na nowych.
-Umiecie jeździć konno?
Smutno zaprzeczyli.
-No to Janek i Julia będziecie mieć skoki, a ja wezmę chłopaków na lonżę. Ale to jutro, dziś pewnie jesteście zmęczeni.
Wszyscy pokiwali głowami i poszli do socjalnego zobaczyć co jest do zjedzenia.

Neesta wstała z łóżka. Dopiero co wróciła z swojej podróży poza znane tereny i nie mogła nacieszyć się domem. Poznała już Kacpra i Adama. Spojrzała na plecak, trzeba się rozpakować. Przeczesała włosy, wzięła szybki prysznic i zjadła jabłko siedząc na stole do craftingu. Wyjęła z plecaka pierwszą rzecz, potem drugą, trzecią..... Za oknem usłyszała stukot kopyt, to pewnie Zuza wraca do domu. Zapadał zmrok, więc wszyscy zbierali się do domu. Klaudii nie chciało się już robić porządków, a że noc jeszcze długa to pobiegła do Zuzy.
Ta już wprowadzała konia do domu gdy usłyszała kroki.
-Neesta! Wbijasz na kawę? Rozdymkę?
-Nie! Mam lepszy pomysł!
Szepnęła jej coś na ucho przy wtórze tupania kopyt zniecierpliwionego Blyata. Dziewczyny przybiła sobie radośnie piątkę i się rozbiegły każda w swoją stronę.

Słońce już się prawie schowało za horyzontem gdy pod dom Kacpra i Adama przybiegła Zuza.
-Chłopaki! Zapraszam was do świetlicy pod murami. Robimy małą potańcówkę!
Panowie spojrzeli na siebie i pokiwali głowami na znak, że przyjdą. Zaczęli szukać czegoś do założenia. W tym czasie Neesta już pobiegła do Julii i Janka, a Zuza pojechała konno do Rzymu aby zaprosić Herobrine. Wszyscy potwierdzili przybycie. Teraz trzeba było przygotować lokal. Lokalne alkohole stały już na kontuarze, w kuchni Zuza przygotowywała przekąski, a Klaudia muzykę. Jako pierwsi zjawili się Julia i Janek. Wszystkie dziewczyny na sali się zaśmiały: każda miała sukienkę w kwiatki. Teraz tylko poczekać na resztę.

Jako ostatni przyjechał Herobrine, impreza już się rozkręcała... przy barze. Kacper pił już... no dużo wypił ogólnie. Adam chwalił bagocką kuchnię, a Janek, Julia i Klaudia siedzieli za stołem i rozmawiali. Kuba miał tak zwane wejście smoka: otworzył z hukiem drzwi i krzyknął:
-CZEMU NIKT NIE SŁYSZY W RZYMIE CO PUSZCZAJĄ NA IMPREZIE W BAGOTO?
Zrzucił z siebie sutannę pod którą miał podniszczone jeansy i... brokatową koszulę... i podłośnł muzykę. Wziął Klaudię do tańca. Przy barze został jedynie Janek z Kacprem patrząc na tańczących ludzi. Adam początkowo tańcował z Julią, jednak ta stwierdziła, że musi iść dokończyć porządki w piwnicy. Z braku innych pomysłów wszedł do kuchni ukraść coś dobrego.

Tam Zuza robiła już lokalny przysmak. Miała iść do piwnicy po wino ale zauważyła, że ktoś wchodzi. Adam zerknął przez drzwi. Nie zauważył dziewczyny, która była w ciemnej futrynie. Na palcach podszedł w kierunku blatu kuchennego gdzie leżały filety rozdymki w mące czekające na usmażenie. Gdy tam nie znalazł tego co szukał zajrzał do szafki. Bingo! Suszone plasterki jabłek w misce! Wyjął pojemnik i miał już złapać gdy dostał ścierką w ramię.
-To ma być na deser! Pójdziesz mi z kuchni złodzieju!
Chłopak mający już plasterek w ustach pokiwał głową na nie i pobiegł szybkimi susami na salę.
Zaprawdę dziwny to był widok gdy Zuza próbowała dogonić Adama jedzącego plasterki jabłek. Wszyscy przestali tańczyć i obserwowali zajście. W końcu Adam w biegu położył miskę (pustą już) na kontuar i chwycił dziewczynę w pasie. Gdy skierowała do niego pytający wzrok ten się uśmiechnął.
-Zatańczysz?
Zuzix zrobiła groźny wyraz twarzy.
-Za to, że zjadłeś przekąskę?
-Właśnie za to.
Nie czekał na odpowiedź, po prostu poszli na parkiet.

Reszta nocy upłynęła mieszkańcom Bagoto na tańcach i (w przypadku Kacpra, Klaudii i Adama) na piciu cydru oraz innych alkoholi. Na końcu została jedynie Zuza z Adamem, który jednak po chwili zdecydował się przypilnować Kacpra, czy dojdzie o własnych siłach do domu. Sołtys się pożegnała, wyszła na ganek świetlicy i spojrzała w gwiazdy.
-Czemu tak nie może być zawsze?

Jednak nikt nie odpowiedział.

sobota, 20 sierpnia 2016

3.2. Powrót do normalności

Zuza wstała jako pierwsza. A przynajmniej tak się jej zdawało. Pierwsze miejsce które odwiedziła to oczywiście garderoba. Stanęła przed kufrem i założyła swoje spodnie do jazdy, dzisiaj poćwiczy trochę przed uroczystościami poświęcenia bazyliki w Rzymie. Bardzo nie chciała teraz tam jechać no ale trzeba. Spojrzała na siebie w lustrze i... doznała szoku, bo zobaczyła w nim nowego lokatora.
-Ojej, zapomniałam o Was! Za chwilę narwę czegoś dobrego na śniadanie.
Adam się uśmiechnął.
-Pozwoliłem sobie zrobić coś sam. Tobie też, ale nie wiem czy lubisz kanapki z.. jakimś mięsem co było w lodówce.
-Z kurczakiem? Uwielbiam! A Kacper?
-Pewnie jeszcze śpi, jak się obudzi to przyjdzie. Masz zabawne spodnie, lokalna moda?
-Spodnie do jazdy konnej. Mają wstawkę, żeby szwy z boku nie obcierały łydek. Dzisiaj pomożecie mi w stajni i przydzielę wam działkę. Jedna starczy, tak?
-Myślę, że tak.
I poszli zjeść. Przy stole dużo rozmawiali, śmiali się. Zuza złapała z Adamem nić porozumienia, to samo on z nią. Gdy skończyli przyszedł Kacper.
-Nie przeszkadzam?
Oboje się zaśmiali i równocześnie zaproponowali, żeby się dołączył.
-No właśnie widzę że przeszkadzam gołąbeczki.
I tak sobie siedzieli w trójkę rozmawiając i popijając kawę. Zuza herbatę, nie lubi kawy.

Po śniadaniu poszli z elementami ogrodzenia by wydzielić chłopakom działkę. Ze swojego domu wyszedł Janek, również w jeździeckim stroju.
-O! Nowi goście! Czyli dzisiaj nici z wyjazdu w teren?
-Będą mieli czas na budowanie domu, a my pojedziemy do bazyliki, przećwiczymy to i owo.
Janek dołączył do grodzenia działki. W czwórkę wszystko poszło o wiele szybciej. Zuza wytarła sobie ręce o bluzę roboczą.
-Jakbyście czegoś potrzebowali to jest w wieży tutaj obok. Dacie sobie radę. Ja jadę, nie będzie mnie dwie godziny.
Kacper pomachał ręką i poszedł do wieży. Adam się spytał gdzie jedzie. Opowiedziała mu co i jak.
-Żeby ci się nic nie stało...
-Spoko, umiem o siebie zadbać.
-Dziękuję za takie miłe przywitanie i pomoc.
I ją przytulił. Janek skrzyżował ręce z uśmiechem. Adam nie zauważył tego gestu, Zuza już tak.
-Będę wyczekiwać powrotu. - wyszeptał do ucha.
I każdy poszedł w swoją stronę.

W stajni czekała już Julia. Janek i ona mieli wziąć Szarżę i Słowika: stajenne rodzeństwo. Zuza wzięła swoją Anomalys i stępem pojechali główną drogą prosto do bazyliki. Jako pierwszy zagadał Janek.
-Spodobał ci się ten Adam, co?
-Komu, mnie?
Zaskoczona Zuza parsknęła śmiechem.
-Proszę was, oni są tu zaledwie dzień.
-Miłość od pierwszego wejrzenia!
Julia, która jak dotąd nie brała udziału w dyskusji potwierdziła słowa Janka. Cóż biedna Zuza miała zrobić?
-No dobra, może troszkę.
Julia i Janek uśmiechnęli się do siebie.
-Ej! Wy coś knujecie!
-My? Ani trochę!
-Ruszajmy kłusem, nie będziecie mieć czasu na dziwne pomysły.
I dojechali do Rzymu. W parku przy drodze zauważyli Papieża, który siedział na ławce i łapał słońce. Bagotanie już się trochę pogodzili z utratą prestiżu. Nawet im pasował brak wielkiej polityki. Zuza pomachała do duchownego, żeby podszedł. Ten wstał i pogłaskał Szarżę.
-Otworzyć wam bazylikę?
-Tak, potrzebne nam już generalne próby. W końcu to już jutro.
-Fakt, za mną.
Ogromny budynek na Watykanie powodował efekt „wow”. Zuza rozejrzała się naokoło siedząc na klaczy.
-Ale fajnie by się tu jeździło konno...
Napotkała strofujący wzrok Papieża. Stwierdziła, że czas zacząć próby. Duchowny otworzył im drzwi, którymi wejdzie procesja i wszyscy się ustawili. W tym momencie do przedsionka wszedł Herobrine.
-Szczęść Boże wszystkim! Hej Anomalys!
Podszedł do klaczy i czule pogłaskał po głowie.
-Serwusik Kuba! Kiedy wrócisz do Bagoto? La Bomba się stęskniła.
-Ja za nią też – westchnął – Ale do czasu oddania bazyliki do użytku potrzebny jestem tutaj. Pogłaszcz ją ode mnie za uszami. Tam lubi najbardziej.
Uśmiechnęli się do siebie i zaczęły się próby.

Tymczasem w Bagoto Kacper i Adam tworzyli swój dom. Kacper biegał po dachu kładąc deski, a jego przyjaciel wstawiał okna i urządzał środek. Dom prezentował się klasycznie i w bagockim stylu. Po skończonej pracy odeszli kawałek od swojego dzieła i przybili piątkę.
-To może pójdziemy się zdrzemnąć? Zuza mówiła, że czeka nas trochę pracy w stajni.
-Jestem za. Nie wiadomo co ona tam wymyśli.
-Na pewno nic złego. Chyba.
Kacper się zaśmiał z nagłej wątpliwości współlokatora. Nie sprzątając obejścia po budowie po prostu poszli spać do swoich pokoi.


piątek, 24 czerwca 2016

3.1 Decyzje i konsekwencje

-O! Jakieś zabudowania, może tutaj wyleczymy twoje kolano?
-Nic się nie stało, spokojnie.
-Widzę, że kuśtykasz.
Dwóch podróżników stału u rozwalonych bram Bagoto. Słońce powoli wstawało, więc nie byli pewni czy chcą budzić mieszkańców. Jeden z nich miał dużą zaropiałą ranę na kolanie, ewidentnie potrzebował pomocy. Pierwszy dom który napotkali był domem Zuzix, podpisany „NAJWAŻNIEJSZY W MIEŚCIE SOŁTYS”.
-No, Adam. Wydaje mi się, że tutaj znajdziemy pomoc. W końcu sołtys.
Adam przytaknął towarzyszowi i zapukali do drzwi.

Zuza wstała z łóżka. I tak nie spała, płakała w poduszkę po utracie władzy nad własną wsią. Przetarła pościelą twarz i otwarła drzwi... a tu obcy ludzie.
-Dzień dobry, przepraszam, że budzę, ale mój towarzysz, Adam...
-Widzę, widzę, wymagacie pomocy. Zapraszam do mnie. Dasz radę iść na dół.... Adam?
-Oczywiście, Kacper mi pomoże.
-Świetnie, skierujcie się do pokoju obrad tuż po prawej.
Zuza pobiegła po bandaże, była niemal pewna, że to ci podróżnicy których spotkał Nikodem. Adam wymagał natychmiastowej pomocy. Dziewczyna dała Kacprowi bandaże z poleceniem rozwinięcia ich na stole i poszła poszukać alkoholu. Duży bałagan w skrzyniach to bardzo utrudniał ale znalazła Lord of Dirt. Wzięła odrobinę drinku na szmatkę i zaczęła przemywać. Adam krzyknął, rana zaczęła wydzielać dziwną substancję. To był jad zombie. Na szczęście nie było go zbyt wiele, więc chłopak nie musiał cierpieć długo. Zuza jeszcze namoczyła bandaż w alkoholu i zawinęła kolano. Adam spojrzał się na butelkę.
-Fajne drinki tu pijecie.
Dziewczyna się uśmiechnęła.
-Ba, tutaj generalnie jest fajnie. Jaki drink taka lokacja.
Grupka się zaśmiała.
-Słuchajcie, macie może jakiś nocleg? Bo ja mogę udostępnić jedynie kanapę w salonie i siano w stajni.
-No Adam nie może zakazić rany, niech on zostanie tutaj.
-Nie mam nawet jak zaprzeczyć. A jak ma na imię nasza gościnna pani sołtys?
-Zuzanna. Mówcie mi Ruda, Zuza, Zuzix...
-Lis?
Dziewczyna się uśmiechnęła do Adama, który rzucił dobrą propozycję i przytaknęła.
-Oprowadzę was.

W Rzymie natomiast urządzono uroczyste zebranie połączone z poczęstunkiem. Furher się cieszył niesamowicie, Horo oraz cała Unia Narodowa także. Papież siedział u szczytu stołu i palcem wodził po krawędzi filżanki po kawie. Podeszła do niego rozbawiona przez procenty przebywające w jej głowie Horo.
-Nie świętujesz wyboru nowego, lepszego cesarza?
Papież spojrzał na nią zmęczonym wzrokiem.
-Świętuję na swój sposób.
-No okej, okej.
I poszła w tańczący tłum. Wyszedł z niego Herobrine.
-Jeszcze nie widziałem tańczących ludzi z Unii. Ciekawe.
Spojrzał się na Krzysztofa, ale ten milczał.
-Nie musisz się odzywać. Może pójdziesz spać, a ja zakończę tą farsę?
Papież bez słowa wstał, pożegnał się ze wszystkimi w drzwiach i wyszedł. Kuba zaczął subtelnie wypraszać ludzi.

Tymczasem Krzysztof usiadł na swoim łóżku i wziął głęboki wdech.
-Co ja narobiłem najlepszego?
Brewiarz zawsze leżał na stoliku nocnym obok. Trzeba było odmówić wieczorną modlitwę, jak codziennie. Zrobił znak krzyża i zaczął. W trakcie jednak zwrócił uwagę na jeden z wersów.
-Nie opuszczaj Twoich wiernych, którzy Ciebie opuścili, nawróć nas, a nawrócimy się do Ciebie, nasz Boże.
Zmiłuj się, Panie, nad ludem swoim.

Przetarł dłońmi twarz. Wszystko wskazywało na to jak wielki błąd zrobił. Westchnął. Dokończył wieczorną modlitwę, zgasił pochodnię i poszedł spać. Wystarczy emocji na dziś.