czwartek, 1 września 2016

3.3 Pogłębianie relacji

Jak przewidział Adam, Zuza jak tylko wróciła i oporządziła konie wzięła chłopaków do pracy.
-Jest dużo pracy. Każdy dostanie jedną stajnię i trzeba zmienić koniom siano. Na początku ja pomogę Adamowi, a Janek Kacprowi jednak szybko załapiecie o co chodzi. Kto chętny na wyprowadzanie koni na padok?
Zgłosiła się Julia, Janek i Adam. Kacper poszedł do socjalnego się rozejrzeć w chwili wolnego. Zuza wzięła Adama, a Janek i Julia poszli we dwójkę.
-Najpierw weźmiemy pociągowe i barokowe. Są spokojne, dasz sobie radę.
Podeszli do pierwszego rumaka: ślicznej klaczy Miracle rasy alter real. Jak tylko usłyszała kroki, obróciła się i trąciła Zuzę pyskiem wyginając szyję w łuk. Adam nie mógł odwrócić od niej wzroku. Od klaczy, nie od Zuzy.
-Musisz założyć jej kantar o... w ten sposób. Potem zaczepić karabińczyk uwiązu o to kółko i otworzyć drzwi boksu. Koń powinien pójść za tobą.
Adam spojrzał na różowy kantar. Potem na klacz.
-Piękna dziewczyna hoduje piękne konie.
-Oj nie taka piękna znowu.
Spojrzał się na nią, prosto w oczy. Nie lubiła tego i próbowała odwrócić wzrok, jednak wysoki chłopak się pochylił i znowu napotkał jej wzrok. Tak się przekomarzali dopóki Zuza się nie zachwiała i upadłaby prosto do boksu Armageddona gdyby Adam jej nie złapał. Przyciągnął ją blisko do siebie.
-No nic, trzeba wziąć te konie. Weź kobyłkę tak jak ci mówiłam.
Wyślizgnęła się z jego objęć i założyła kantar Armageddona.
-Ale ty uparta jesteś!
-A jaka cwana w dodatku! Idziemy.

Uporali się z tym w pół godziny, nawet znudzony Kacper pomógł wyprowadzać kuce. Potem każdy dostał widły, nowi dostali instrukcje co i jak i praca ruszyła. W tyle osób poszło bardzo szybko, na końcu Kacper oraz Adam nawet zrobili 2 ostatnie stajnie. Janek im trochę pod koniec pomógł. Zuza wytarła ręce o bluzę.
-No chyba byście chcieli jakąś nagrodę za to, co?
Janek od razu zaproponował teren. Sołtys spojrzała na nowych.
-Umiecie jeździć konno?
Smutno zaprzeczyli.
-No to Janek i Julia będziecie mieć skoki, a ja wezmę chłopaków na lonżę. Ale to jutro, dziś pewnie jesteście zmęczeni.
Wszyscy pokiwali głowami i poszli do socjalnego zobaczyć co jest do zjedzenia.

Neesta wstała z łóżka. Dopiero co wróciła z swojej podróży poza znane tereny i nie mogła nacieszyć się domem. Poznała już Kacpra i Adama. Spojrzała na plecak, trzeba się rozpakować. Przeczesała włosy, wzięła szybki prysznic i zjadła jabłko siedząc na stole do craftingu. Wyjęła z plecaka pierwszą rzecz, potem drugą, trzecią..... Za oknem usłyszała stukot kopyt, to pewnie Zuza wraca do domu. Zapadał zmrok, więc wszyscy zbierali się do domu. Klaudii nie chciało się już robić porządków, a że noc jeszcze długa to pobiegła do Zuzy.
Ta już wprowadzała konia do domu gdy usłyszała kroki.
-Neesta! Wbijasz na kawę? Rozdymkę?
-Nie! Mam lepszy pomysł!
Szepnęła jej coś na ucho przy wtórze tupania kopyt zniecierpliwionego Blyata. Dziewczyny przybiła sobie radośnie piątkę i się rozbiegły każda w swoją stronę.

Słońce już się prawie schowało za horyzontem gdy pod dom Kacpra i Adama przybiegła Zuza.
-Chłopaki! Zapraszam was do świetlicy pod murami. Robimy małą potańcówkę!
Panowie spojrzeli na siebie i pokiwali głowami na znak, że przyjdą. Zaczęli szukać czegoś do założenia. W tym czasie Neesta już pobiegła do Julii i Janka, a Zuza pojechała konno do Rzymu aby zaprosić Herobrine. Wszyscy potwierdzili przybycie. Teraz trzeba było przygotować lokal. Lokalne alkohole stały już na kontuarze, w kuchni Zuza przygotowywała przekąski, a Klaudia muzykę. Jako pierwsi zjawili się Julia i Janek. Wszystkie dziewczyny na sali się zaśmiały: każda miała sukienkę w kwiatki. Teraz tylko poczekać na resztę.

Jako ostatni przyjechał Herobrine, impreza już się rozkręcała... przy barze. Kacper pił już... no dużo wypił ogólnie. Adam chwalił bagocką kuchnię, a Janek, Julia i Klaudia siedzieli za stołem i rozmawiali. Kuba miał tak zwane wejście smoka: otworzył z hukiem drzwi i krzyknął:
-CZEMU NIKT NIE SŁYSZY W RZYMIE CO PUSZCZAJĄ NA IMPREZIE W BAGOTO?
Zrzucił z siebie sutannę pod którą miał podniszczone jeansy i... brokatową koszulę... i podłośnł muzykę. Wziął Klaudię do tańca. Przy barze został jedynie Janek z Kacprem patrząc na tańczących ludzi. Adam początkowo tańcował z Julią, jednak ta stwierdziła, że musi iść dokończyć porządki w piwnicy. Z braku innych pomysłów wszedł do kuchni ukraść coś dobrego.

Tam Zuza robiła już lokalny przysmak. Miała iść do piwnicy po wino ale zauważyła, że ktoś wchodzi. Adam zerknął przez drzwi. Nie zauważył dziewczyny, która była w ciemnej futrynie. Na palcach podszedł w kierunku blatu kuchennego gdzie leżały filety rozdymki w mące czekające na usmażenie. Gdy tam nie znalazł tego co szukał zajrzał do szafki. Bingo! Suszone plasterki jabłek w misce! Wyjął pojemnik i miał już złapać gdy dostał ścierką w ramię.
-To ma być na deser! Pójdziesz mi z kuchni złodzieju!
Chłopak mający już plasterek w ustach pokiwał głową na nie i pobiegł szybkimi susami na salę.
Zaprawdę dziwny to był widok gdy Zuza próbowała dogonić Adama jedzącego plasterki jabłek. Wszyscy przestali tańczyć i obserwowali zajście. W końcu Adam w biegu położył miskę (pustą już) na kontuar i chwycił dziewczynę w pasie. Gdy skierowała do niego pytający wzrok ten się uśmiechnął.
-Zatańczysz?
Zuzix zrobiła groźny wyraz twarzy.
-Za to, że zjadłeś przekąskę?
-Właśnie za to.
Nie czekał na odpowiedź, po prostu poszli na parkiet.

Reszta nocy upłynęła mieszkańcom Bagoto na tańcach i (w przypadku Kacpra, Klaudii i Adama) na piciu cydru oraz innych alkoholi. Na końcu została jedynie Zuza z Adamem, który jednak po chwili zdecydował się przypilnować Kacpra, czy dojdzie o własnych siłach do domu. Sołtys się pożegnała, wyszła na ganek świetlicy i spojrzała w gwiazdy.
-Czemu tak nie może być zawsze?

Jednak nikt nie odpowiedział.

sobota, 20 sierpnia 2016

3.2. Powrót do normalności

Zuza wstała jako pierwsza. A przynajmniej tak się jej zdawało. Pierwsze miejsce które odwiedziła to oczywiście garderoba. Stanęła przed kufrem i założyła swoje spodnie do jazdy, dzisiaj poćwiczy trochę przed uroczystościami poświęcenia bazyliki w Rzymie. Bardzo nie chciała teraz tam jechać no ale trzeba. Spojrzała na siebie w lustrze i... doznała szoku, bo zobaczyła w nim nowego lokatora.
-Ojej, zapomniałam o Was! Za chwilę narwę czegoś dobrego na śniadanie.
Adam się uśmiechnął.
-Pozwoliłem sobie zrobić coś sam. Tobie też, ale nie wiem czy lubisz kanapki z.. jakimś mięsem co było w lodówce.
-Z kurczakiem? Uwielbiam! A Kacper?
-Pewnie jeszcze śpi, jak się obudzi to przyjdzie. Masz zabawne spodnie, lokalna moda?
-Spodnie do jazdy konnej. Mają wstawkę, żeby szwy z boku nie obcierały łydek. Dzisiaj pomożecie mi w stajni i przydzielę wam działkę. Jedna starczy, tak?
-Myślę, że tak.
I poszli zjeść. Przy stole dużo rozmawiali, śmiali się. Zuza złapała z Adamem nić porozumienia, to samo on z nią. Gdy skończyli przyszedł Kacper.
-Nie przeszkadzam?
Oboje się zaśmiali i równocześnie zaproponowali, żeby się dołączył.
-No właśnie widzę że przeszkadzam gołąbeczki.
I tak sobie siedzieli w trójkę rozmawiając i popijając kawę. Zuza herbatę, nie lubi kawy.

Po śniadaniu poszli z elementami ogrodzenia by wydzielić chłopakom działkę. Ze swojego domu wyszedł Janek, również w jeździeckim stroju.
-O! Nowi goście! Czyli dzisiaj nici z wyjazdu w teren?
-Będą mieli czas na budowanie domu, a my pojedziemy do bazyliki, przećwiczymy to i owo.
Janek dołączył do grodzenia działki. W czwórkę wszystko poszło o wiele szybciej. Zuza wytarła sobie ręce o bluzę roboczą.
-Jakbyście czegoś potrzebowali to jest w wieży tutaj obok. Dacie sobie radę. Ja jadę, nie będzie mnie dwie godziny.
Kacper pomachał ręką i poszedł do wieży. Adam się spytał gdzie jedzie. Opowiedziała mu co i jak.
-Żeby ci się nic nie stało...
-Spoko, umiem o siebie zadbać.
-Dziękuję za takie miłe przywitanie i pomoc.
I ją przytulił. Janek skrzyżował ręce z uśmiechem. Adam nie zauważył tego gestu, Zuza już tak.
-Będę wyczekiwać powrotu. - wyszeptał do ucha.
I każdy poszedł w swoją stronę.

W stajni czekała już Julia. Janek i ona mieli wziąć Szarżę i Słowika: stajenne rodzeństwo. Zuza wzięła swoją Anomalys i stępem pojechali główną drogą prosto do bazyliki. Jako pierwszy zagadał Janek.
-Spodobał ci się ten Adam, co?
-Komu, mnie?
Zaskoczona Zuza parsknęła śmiechem.
-Proszę was, oni są tu zaledwie dzień.
-Miłość od pierwszego wejrzenia!
Julia, która jak dotąd nie brała udziału w dyskusji potwierdziła słowa Janka. Cóż biedna Zuza miała zrobić?
-No dobra, może troszkę.
Julia i Janek uśmiechnęli się do siebie.
-Ej! Wy coś knujecie!
-My? Ani trochę!
-Ruszajmy kłusem, nie będziecie mieć czasu na dziwne pomysły.
I dojechali do Rzymu. W parku przy drodze zauważyli Papieża, który siedział na ławce i łapał słońce. Bagotanie już się trochę pogodzili z utratą prestiżu. Nawet im pasował brak wielkiej polityki. Zuza pomachała do duchownego, żeby podszedł. Ten wstał i pogłaskał Szarżę.
-Otworzyć wam bazylikę?
-Tak, potrzebne nam już generalne próby. W końcu to już jutro.
-Fakt, za mną.
Ogromny budynek na Watykanie powodował efekt „wow”. Zuza rozejrzała się naokoło siedząc na klaczy.
-Ale fajnie by się tu jeździło konno...
Napotkała strofujący wzrok Papieża. Stwierdziła, że czas zacząć próby. Duchowny otworzył im drzwi, którymi wejdzie procesja i wszyscy się ustawili. W tym momencie do przedsionka wszedł Herobrine.
-Szczęść Boże wszystkim! Hej Anomalys!
Podszedł do klaczy i czule pogłaskał po głowie.
-Serwusik Kuba! Kiedy wrócisz do Bagoto? La Bomba się stęskniła.
-Ja za nią też – westchnął – Ale do czasu oddania bazyliki do użytku potrzebny jestem tutaj. Pogłaszcz ją ode mnie za uszami. Tam lubi najbardziej.
Uśmiechnęli się do siebie i zaczęły się próby.

Tymczasem w Bagoto Kacper i Adam tworzyli swój dom. Kacper biegał po dachu kładąc deski, a jego przyjaciel wstawiał okna i urządzał środek. Dom prezentował się klasycznie i w bagockim stylu. Po skończonej pracy odeszli kawałek od swojego dzieła i przybili piątkę.
-To może pójdziemy się zdrzemnąć? Zuza mówiła, że czeka nas trochę pracy w stajni.
-Jestem za. Nie wiadomo co ona tam wymyśli.
-Na pewno nic złego. Chyba.
Kacper się zaśmiał z nagłej wątpliwości współlokatora. Nie sprzątając obejścia po budowie po prostu poszli spać do swoich pokoi.


piątek, 24 czerwca 2016

3.1 Decyzje i konsekwencje

-O! Jakieś zabudowania, może tutaj wyleczymy twoje kolano?
-Nic się nie stało, spokojnie.
-Widzę, że kuśtykasz.
Dwóch podróżników stału u rozwalonych bram Bagoto. Słońce powoli wstawało, więc nie byli pewni czy chcą budzić mieszkańców. Jeden z nich miał dużą zaropiałą ranę na kolanie, ewidentnie potrzebował pomocy. Pierwszy dom który napotkali był domem Zuzix, podpisany „NAJWAŻNIEJSZY W MIEŚCIE SOŁTYS”.
-No, Adam. Wydaje mi się, że tutaj znajdziemy pomoc. W końcu sołtys.
Adam przytaknął towarzyszowi i zapukali do drzwi.

Zuza wstała z łóżka. I tak nie spała, płakała w poduszkę po utracie władzy nad własną wsią. Przetarła pościelą twarz i otwarła drzwi... a tu obcy ludzie.
-Dzień dobry, przepraszam, że budzę, ale mój towarzysz, Adam...
-Widzę, widzę, wymagacie pomocy. Zapraszam do mnie. Dasz radę iść na dół.... Adam?
-Oczywiście, Kacper mi pomoże.
-Świetnie, skierujcie się do pokoju obrad tuż po prawej.
Zuza pobiegła po bandaże, była niemal pewna, że to ci podróżnicy których spotkał Nikodem. Adam wymagał natychmiastowej pomocy. Dziewczyna dała Kacprowi bandaże z poleceniem rozwinięcia ich na stole i poszła poszukać alkoholu. Duży bałagan w skrzyniach to bardzo utrudniał ale znalazła Lord of Dirt. Wzięła odrobinę drinku na szmatkę i zaczęła przemywać. Adam krzyknął, rana zaczęła wydzielać dziwną substancję. To był jad zombie. Na szczęście nie było go zbyt wiele, więc chłopak nie musiał cierpieć długo. Zuza jeszcze namoczyła bandaż w alkoholu i zawinęła kolano. Adam spojrzał się na butelkę.
-Fajne drinki tu pijecie.
Dziewczyna się uśmiechnęła.
-Ba, tutaj generalnie jest fajnie. Jaki drink taka lokacja.
Grupka się zaśmiała.
-Słuchajcie, macie może jakiś nocleg? Bo ja mogę udostępnić jedynie kanapę w salonie i siano w stajni.
-No Adam nie może zakazić rany, niech on zostanie tutaj.
-Nie mam nawet jak zaprzeczyć. A jak ma na imię nasza gościnna pani sołtys?
-Zuzanna. Mówcie mi Ruda, Zuza, Zuzix...
-Lis?
Dziewczyna się uśmiechnęła do Adama, który rzucił dobrą propozycję i przytaknęła.
-Oprowadzę was.

W Rzymie natomiast urządzono uroczyste zebranie połączone z poczęstunkiem. Furher się cieszył niesamowicie, Horo oraz cała Unia Narodowa także. Papież siedział u szczytu stołu i palcem wodził po krawędzi filżanki po kawie. Podeszła do niego rozbawiona przez procenty przebywające w jej głowie Horo.
-Nie świętujesz wyboru nowego, lepszego cesarza?
Papież spojrzał na nią zmęczonym wzrokiem.
-Świętuję na swój sposób.
-No okej, okej.
I poszła w tańczący tłum. Wyszedł z niego Herobrine.
-Jeszcze nie widziałem tańczących ludzi z Unii. Ciekawe.
Spojrzał się na Krzysztofa, ale ten milczał.
-Nie musisz się odzywać. Może pójdziesz spać, a ja zakończę tą farsę?
Papież bez słowa wstał, pożegnał się ze wszystkimi w drzwiach i wyszedł. Kuba zaczął subtelnie wypraszać ludzi.

Tymczasem Krzysztof usiadł na swoim łóżku i wziął głęboki wdech.
-Co ja narobiłem najlepszego?
Brewiarz zawsze leżał na stoliku nocnym obok. Trzeba było odmówić wieczorną modlitwę, jak codziennie. Zrobił znak krzyża i zaczął. W trakcie jednak zwrócił uwagę na jeden z wersów.
-Nie opuszczaj Twoich wiernych, którzy Ciebie opuścili, nawróć nas, a nawrócimy się do Ciebie, nasz Boże.
Zmiłuj się, Panie, nad ludem swoim.

Przetarł dłońmi twarz. Wszystko wskazywało na to jak wielki błąd zrobił. Westchnął. Dokończył wieczorną modlitwę, zgasił pochodnię i poszedł spać. Wystarczy emocji na dziś.

środa, 15 czerwca 2016

3.0 Upadek

Zuza dojechała do wsi z bagażami Jankela i Juleczqi – nowych mieszkańców. Armagedon był wygłaskany po wszystkie czasy: nowi również jeździli konno. Gdy Jan wspomniał, że widział po drodzę hordę zombie z tobołkami Zuzannie poszła łza z oka. Zatroskani nowi spytali się co się stało. I opowiedziała całą historię. Jednak nie zdążyli zareagować bo zobaczyli mury w kawałeczkach.
-No tak Bagoto chyba nie wygląda na co dzień.
Julia skarciła Janka wzrokiem, a Zuza stanęła jak wryta. Zostawiła konia Julii i Janowi i pobiegła do kufra pod bramą. Zastała tam wypowiedzenie wojny, chyba, że zgodzi się być lennikiem Rzymu.
-Janek, Julia, wydzielę wam działki i możecie budować. Muszę najpierw wykonać telefon.

Nie miała wyjścia. Musiała się zgodzić. To zdecydowanie było zakończenie pewnej ery. 

2.6 Za dużo zmian

-Odchodzę.
Zuza otworzyła oczy i zobaczyła nad sobą stojącego Nikodema z poważnym wyrazem twarzy. W pierwszej chwili nie zrozumiała przekazu ale w drugiej... już tak. Rozbudziła się od razu.
-Ale jak to? Przecież... miałeś zostać! Na zawsze!
Nikodem skrzyżował ręce gdy Zuza chciała wziąć jego dłoń.
-Ja i Albert nie możemy tu zostać. Wy jesteście ludźmi, a ludzie to nasze pożywienie. Ni bylibyśmy w stanie tu dłużej żyć i szukać zagubionych wędrowców. W dodatku jeden dzisiaj nam już uciekł, chyba w tę stronę. Nasza ekipa się stąd zmywa dzisiaj za godzinę. Przybyłem się pożegnać.
Dziewczynie poleciała łza z oka ale się opamiętała.
-Zatem żegnaj. Szerokiej drogi.
-Przepraszam...
-Idź już. Do kolejnej wioski daleka droga.
Nikodem się obrócił i wyszedł drzwiami od altany. Wsiadł na Cyklona i pokłusowali w kierunku Tessery. Była północ. Cesarz ubrała się w strój jeździecki i również poszła w kierunu stadnin. Cichutko weszła przez drzwi i poszła na obchód. Brakowało jednego konia: Castle.
-Szlag by to jasy trafił.
Nie miała wątpliwości: była to sprawka Unii. Wsiadła na Armagedona, który nie spał i spokojnym stępem wyjechali z Bagoto żeby pogalopować do Rzymu wyjaśnić sprawę.


Papież spał gdy usłyszał tętent kopyt pzy magazynie i Zuzę go wołającą. Zwlekł się z łóżka i poszedł na dół.
-Co chcesz?
-Twoi sojusznicy zabili mi konia. Żądam spotkania z nimi.
-Ale jestem pewien, że to nie oni!
-A ja jestem! I jeśli nie przybędą do Bagoto w przeciągu doby z przeprosinami to odchodzę z Koscioła i rezygnuję z tytułu cesarskiego.
Krzysztof się zdziwił.
-Za taką bzdurę?
-W takiej organizacji jak Kościół Katolicki nie powinno być takich wydarzeń! Mam już dosyć wojen z powodu tego samego człowieka. Jestem niemal pewna, że oni nawet wymordują mi więcej koni niż przeproszą. Rezygnuję więc teraz, nie chce mi się czekać dobę. Daj mi papiery.
Oszołomiony papież poszedł po formularz złożenia apostazji. Dziewczyna go wypełniła i wyjechała z miasta galopem zostawiając Krzysztofa na wejściu do magazynu. Ten z kolei stał i nie wiedział co się właściwie wydarzyło... Musi teraz pogadać z Rzeszą. Zadzwonił do DerFurhera, żeby zrobić natychmiastowe obrady.
Rada w składzie DerFurher, Maciej, Herobrine oraz Horo stawiła się po pół godzinie w murach przyszłego Watykanu. DerFurher miał stanowcze zdanie...
-Musimy wypowiedzieć Bagoto wojnę. Mają ludzi, z tego co wiem to dwójka znajomych Zuzy wprowadziła się do wsi, więc mają ludzi.
Papież zaprzeczył.
-Ale nie mają Nikodema oraz Klaudii. Wychodzą na zero.
-A co nas to obchodzi? Poza tym musimy wybrać nowego cesarza, proponuję Bartka. - zabrałagłos Horo.
Wszyscy pokilwali głowami. Krzysztof westchnął głośno.
-Cesarzu DerFurherze, sporządzisz wypowiedzenie wojny?

-To dla mnie przyjemność.