Jak przewidział
Adam, Zuza jak tylko wróciła i oporządziła konie wzięła
chłopaków do pracy.
-Jest
dużo pracy. Każdy dostanie jedną stajnię i trzeba zmienić koniom
siano. Na początku ja pomogę Adamowi, a Janek Kacprowi jednak
szybko załapiecie o co chodzi. Kto chętny na wyprowadzanie koni na
padok?
Zgłosiła się
Julia, Janek i Adam. Kacper poszedł do socjalnego się rozejrzeć w
chwili wolnego. Zuza wzięła Adama, a Janek i Julia poszli we
dwójkę.
-Najpierw
weźmiemy pociągowe i barokowe. Są spokojne, dasz sobie radę.
Podeszli do
pierwszego rumaka: ślicznej klaczy Miracle rasy alter real. Jak
tylko usłyszała kroki, obróciła się i trąciła Zuzę pyskiem
wyginając szyję w łuk. Adam nie mógł odwrócić od niej wzroku.
Od klaczy, nie od Zuzy.
-Musisz
założyć jej kantar o... w ten sposób. Potem zaczepić karabińczyk
uwiązu o to kółko i otworzyć drzwi boksu. Koń powinien pójść
za tobą.
Adam spojrzał na
różowy kantar. Potem na klacz.
-Piękna
dziewczyna hoduje piękne konie.
-Oj
nie taka piękna znowu.
Spojrzał się na
nią, prosto w oczy. Nie lubiła tego i próbowała odwrócić wzrok,
jednak wysoki chłopak się pochylił i znowu napotkał jej wzrok.
Tak się przekomarzali dopóki Zuza się nie zachwiała i upadłaby
prosto do boksu Armageddona gdyby Adam jej nie złapał. Przyciągnął
ją blisko do siebie.
-No
nic, trzeba wziąć te konie. Weź kobyłkę tak jak ci mówiłam.
Wyślizgnęła się
z jego objęć i założyła kantar Armageddona.
-Ale
ty uparta jesteś!
-A
jaka cwana w dodatku! Idziemy.
Uporali
się z tym w pół godziny, nawet znudzony Kacper pomógł
wyprowadzać kuce. Potem każdy dostał widły, nowi dostali
instrukcje co i jak i praca ruszyła. W tyle osób poszło bardzo
szybko, na końcu Kacper oraz Adam nawet zrobili 2 ostatnie stajnie.
Janek im trochę pod koniec pomógł. Zuza wytarła ręce o bluzę.
-No
chyba byście chcieli jakąś nagrodę za to, co?
Janek od razu
zaproponował teren. Sołtys spojrzała na nowych.
-Umiecie
jeździć konno?
Smutno zaprzeczyli.
-No
to Janek i Julia będziecie mieć skoki, a ja wezmę chłopaków na
lonżę. Ale to jutro, dziś pewnie jesteście zmęczeni.
Wszyscy pokiwali
głowami i poszli do socjalnego zobaczyć co jest do zjedzenia.
Neesta wstała z
łóżka. Dopiero co wróciła z swojej podróży poza znane tereny i
nie mogła nacieszyć się domem. Poznała już Kacpra i Adama.
Spojrzała na plecak, trzeba się rozpakować. Przeczesała włosy,
wzięła szybki prysznic i zjadła jabłko siedząc na stole do
craftingu. Wyjęła z plecaka pierwszą rzecz, potem drugą,
trzecią..... Za oknem usłyszała stukot kopyt, to pewnie Zuza wraca
do domu. Zapadał zmrok, więc wszyscy zbierali się do domu. Klaudii
nie chciało się już robić porządków, a że noc jeszcze długa
to pobiegła do Zuzy.
Ta już wprowadzała
konia do domu gdy usłyszała kroki.
-Neesta!
Wbijasz na kawę? Rozdymkę?
-Nie!
Mam lepszy pomysł!
Szepnęła jej coś
na ucho przy wtórze tupania kopyt zniecierpliwionego Blyata.
Dziewczyny przybiła sobie radośnie piątkę i się rozbiegły każda
w swoją stronę.
Słońce już się
prawie schowało za horyzontem gdy pod dom Kacpra i Adama przybiegła
Zuza.
-Chłopaki!
Zapraszam was do świetlicy pod murami. Robimy małą potańcówkę!
Panowie spojrzeli na
siebie i pokiwali głowami na znak, że przyjdą. Zaczęli szukać
czegoś do założenia. W tym czasie Neesta już pobiegła do Julii i
Janka, a Zuza pojechała konno do Rzymu aby zaprosić Herobrine.
Wszyscy potwierdzili przybycie. Teraz trzeba było przygotować
lokal. Lokalne alkohole stały już na kontuarze, w kuchni Zuza
przygotowywała przekąski, a Klaudia muzykę. Jako pierwsi zjawili
się Julia i Janek. Wszystkie dziewczyny na sali się zaśmiały:
każda miała sukienkę w kwiatki. Teraz tylko poczekać na resztę.
Jako ostatni
przyjechał Herobrine, impreza już się rozkręcała... przy barze.
Kacper pił już... no dużo wypił ogólnie. Adam chwalił bagocką
kuchnię, a Janek, Julia i Klaudia siedzieli za stołem i rozmawiali.
Kuba miał tak zwane wejście smoka: otworzył z hukiem drzwi i
krzyknął:
-CZEMU
NIKT NIE SŁYSZY W RZYMIE CO PUSZCZAJĄ NA IMPREZIE W BAGOTO?
Zrzucił z siebie
sutannę pod którą miał podniszczone jeansy i... brokatową
koszulę... i podłośnł muzykę. Wziął Klaudię do tańca. Przy
barze został jedynie Janek z Kacprem patrząc na tańczących ludzi.
Adam początkowo tańcował z Julią, jednak ta stwierdziła, że
musi iść dokończyć porządki w piwnicy. Z braku innych pomysłów
wszedł do kuchni ukraść coś dobrego.
Tam Zuza robiła
już lokalny przysmak. Miała iść do piwnicy po wino ale zauważyła,
że ktoś wchodzi. Adam zerknął przez drzwi. Nie zauważył
dziewczyny, która była w ciemnej futrynie. Na palcach podszedł w
kierunku blatu kuchennego gdzie leżały filety rozdymki w mące
czekające na usmażenie. Gdy tam nie znalazł tego co szukał
zajrzał do szafki. Bingo! Suszone plasterki jabłek w misce! Wyjął
pojemnik i miał już złapać gdy dostał ścierką w ramię.
-To
ma być na deser! Pójdziesz mi z kuchni złodzieju!
Chłopak mający już
plasterek w ustach pokiwał głową na nie i pobiegł szybkimi susami
na salę.
Zaprawdę dziwny to
był widok gdy Zuza próbowała dogonić Adama jedzącego plasterki
jabłek. Wszyscy przestali tańczyć i obserwowali zajście. W końcu
Adam w biegu położył miskę (pustą już) na kontuar i chwycił
dziewczynę w pasie. Gdy skierowała do niego pytający wzrok ten się
uśmiechnął.
-Zatańczysz?
Zuzix zrobiła
groźny wyraz twarzy.
-Za
to, że zjadłeś przekąskę?
-Właśnie
za to.
Nie czekał na
odpowiedź, po prostu poszli na parkiet.
Reszta nocy
upłynęła mieszkańcom Bagoto na tańcach i (w przypadku Kacpra,
Klaudii i Adama) na piciu cydru oraz innych alkoholi. Na końcu
została jedynie Zuza z Adamem, który jednak po chwili zdecydował
się przypilnować Kacpra, czy dojdzie o własnych siłach do domu.
Sołtys się pożegnała, wyszła na ganek świetlicy i spojrzała w
gwiazdy.
-Czemu
tak nie może być zawsze?
Jednak nikt nie
odpowiedział.