środa, 15 czerwca 2016

2.6 Za dużo zmian

-Odchodzę.
Zuza otworzyła oczy i zobaczyła nad sobą stojącego Nikodema z poważnym wyrazem twarzy. W pierwszej chwili nie zrozumiała przekazu ale w drugiej... już tak. Rozbudziła się od razu.
-Ale jak to? Przecież... miałeś zostać! Na zawsze!
Nikodem skrzyżował ręce gdy Zuza chciała wziąć jego dłoń.
-Ja i Albert nie możemy tu zostać. Wy jesteście ludźmi, a ludzie to nasze pożywienie. Ni bylibyśmy w stanie tu dłużej żyć i szukać zagubionych wędrowców. W dodatku jeden dzisiaj nam już uciekł, chyba w tę stronę. Nasza ekipa się stąd zmywa dzisiaj za godzinę. Przybyłem się pożegnać.
Dziewczynie poleciała łza z oka ale się opamiętała.
-Zatem żegnaj. Szerokiej drogi.
-Przepraszam...
-Idź już. Do kolejnej wioski daleka droga.
Nikodem się obrócił i wyszedł drzwiami od altany. Wsiadł na Cyklona i pokłusowali w kierunku Tessery. Była północ. Cesarz ubrała się w strój jeździecki i również poszła w kierunu stadnin. Cichutko weszła przez drzwi i poszła na obchód. Brakowało jednego konia: Castle.
-Szlag by to jasy trafił.
Nie miała wątpliwości: była to sprawka Unii. Wsiadła na Armagedona, który nie spał i spokojnym stępem wyjechali z Bagoto żeby pogalopować do Rzymu wyjaśnić sprawę.


Papież spał gdy usłyszał tętent kopyt pzy magazynie i Zuzę go wołającą. Zwlekł się z łóżka i poszedł na dół.
-Co chcesz?
-Twoi sojusznicy zabili mi konia. Żądam spotkania z nimi.
-Ale jestem pewien, że to nie oni!
-A ja jestem! I jeśli nie przybędą do Bagoto w przeciągu doby z przeprosinami to odchodzę z Koscioła i rezygnuję z tytułu cesarskiego.
Krzysztof się zdziwił.
-Za taką bzdurę?
-W takiej organizacji jak Kościół Katolicki nie powinno być takich wydarzeń! Mam już dosyć wojen z powodu tego samego człowieka. Jestem niemal pewna, że oni nawet wymordują mi więcej koni niż przeproszą. Rezygnuję więc teraz, nie chce mi się czekać dobę. Daj mi papiery.
Oszołomiony papież poszedł po formularz złożenia apostazji. Dziewczyna go wypełniła i wyjechała z miasta galopem zostawiając Krzysztofa na wejściu do magazynu. Ten z kolei stał i nie wiedział co się właściwie wydarzyło... Musi teraz pogadać z Rzeszą. Zadzwonił do DerFurhera, żeby zrobić natychmiastowe obrady.
Rada w składzie DerFurher, Maciej, Herobrine oraz Horo stawiła się po pół godzinie w murach przyszłego Watykanu. DerFurher miał stanowcze zdanie...
-Musimy wypowiedzieć Bagoto wojnę. Mają ludzi, z tego co wiem to dwójka znajomych Zuzy wprowadziła się do wsi, więc mają ludzi.
Papież zaprzeczył.
-Ale nie mają Nikodema oraz Klaudii. Wychodzą na zero.
-A co nas to obchodzi? Poza tym musimy wybrać nowego cesarza, proponuję Bartka. - zabrałagłos Horo.
Wszyscy pokilwali głowami. Krzysztof westchnął głośno.
-Cesarzu DerFurherze, sporządzisz wypowiedzenie wojny?

-To dla mnie przyjemność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz