-Odchodzę.
Zuza otworzyła oczy
i zobaczyła nad sobą stojącego Nikodema z poważnym wyrazem
twarzy. W pierwszej chwili nie zrozumiała przekazu ale w drugiej...
już tak. Rozbudziła się od razu.
-Ale jak to?
Przecież... miałeś zostać! Na zawsze!
Nikodem skrzyżował
ręce gdy Zuza chciała wziąć jego dłoń.
-Ja i Albert nie
możemy tu zostać. Wy jesteście ludźmi, a ludzie to nasze
pożywienie. Ni bylibyśmy w stanie tu dłużej żyć i szukać
zagubionych wędrowców. W dodatku jeden dzisiaj nam już uciekł,
chyba w tę stronę. Nasza ekipa się stąd zmywa dzisiaj za godzinę.
Przybyłem się pożegnać.
Dziewczynie
poleciała łza z oka ale się opamiętała.
-Zatem
żegnaj. Szerokiej drogi.
-Przepraszam...
-Idź
już. Do kolejnej wioski daleka droga.
Nikodem się obrócił
i wyszedł drzwiami od altany. Wsiadł na Cyklona i pokłusowali w
kierunku Tessery. Była północ. Cesarz ubrała się w strój
jeździecki i również poszła w kierunu stadnin. Cichutko weszła
przez drzwi i poszła na obchód. Brakowało jednego konia: Castle.
-Szlag
by to jasy trafił.
Nie miała
wątpliwości: była to sprawka Unii. Wsiadła na Armagedona, który
nie spał i spokojnym stępem wyjechali z Bagoto żeby pogalopować
do Rzymu wyjaśnić sprawę.
Papież spał gdy
usłyszał tętent kopyt pzy magazynie i Zuzę go wołającą. Zwlekł
się z łóżka i poszedł na dół.
-Co
chcesz?
-Twoi
sojusznicy zabili mi konia. Żądam spotkania z nimi.
-Ale
jestem pewien, że to nie oni!
-A
ja jestem! I jeśli nie przybędą do Bagoto w przeciągu doby z
przeprosinami to odchodzę z Koscioła i rezygnuję z tytułu
cesarskiego.
Krzysztof się
zdziwił.
-Za
taką bzdurę?
-W
takiej organizacji jak Kościół Katolicki nie powinno być takich
wydarzeń! Mam już dosyć wojen z powodu tego samego człowieka.
Jestem niemal pewna, że oni nawet wymordują mi więcej koni niż
przeproszą. Rezygnuję więc teraz, nie chce mi się czekać dobę.
Daj mi papiery.
Oszołomiony papież
poszedł po formularz złożenia apostazji. Dziewczyna go wypełniła
i wyjechała z miasta galopem zostawiając Krzysztofa na wejściu do
magazynu. Ten z kolei stał i nie wiedział co się właściwie
wydarzyło... Musi teraz pogadać z Rzeszą. Zadzwonił do
DerFurhera, żeby zrobić natychmiastowe obrady.
Rada w składzie
DerFurher, Maciej, Herobrine oraz Horo stawiła się po pół
godzinie w murach przyszłego Watykanu. DerFurher miał stanowcze
zdanie...
-Musimy
wypowiedzieć Bagoto wojnę. Mają ludzi, z tego co wiem to dwójka
znajomych Zuzy wprowadziła się do wsi, więc mają ludzi.
Papież zaprzeczył.
-Ale
nie mają Nikodema oraz Klaudii. Wychodzą na zero.
-A
co nas to obchodzi? Poza tym musimy wybrać nowego cesarza, proponuję
Bartka. - zabrałagłos Horo.
Wszyscy
pokilwali głowami. Krzysztof westchnął głośno.
-Cesarzu
DerFurherze, sporządzisz wypowiedzenie wojny?
-To
dla mnie przyjemność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz