piątek, 21 sierpnia 2015

1.3 Kolejne ofiary

Następny ranek powitał wszystkich deszczem. W Ivarsted Szymon siedział w swoim domu i brzdąkał na gitarze różne rzeczy denerwując się na riffy. W Gasipolis Paweł z kolei usiłował zagrać na keyboardzie jakiś bliżej nieokreślony utwór, wkurzając się na dźwięk, który musiał naciskać kciukiem. Zuzka denerwowała się na klacz, z którą ćwiczyła, bo odmawiała skoku.. bo tak. Natomiast w Rzymie Papież miał również niezbyt radosny poranek. Wstał z ławki w kościele na której spał i poszedł do magazynu po coś do zjedzenia dla siebie i Stasia. Gdy zwinął parasol i przekroczył próg opuścił i parasol i szczękę. Na skrzyni przy wejściu leżał jego pies, już nie biały, a poplamiony czerwoną krwią. Podbiegł do ulubieńca i zlokalizował ranę. Była ona na szyi, sporych rozmiarów. Zadzwonił po weterynarza – Zuzkę. W panice wziął papiery, niepotrzebne skrawki umów pokojowych z Kalifornią i usiłował tamować krwotok. Tętent kopyt oznajmił przybycie dziewczyny, która rzuciła się do psa z walizką pełną rzeczy ratujących życie. Stanisław piszczał i szukał pana nosem. Puls malał, nos stawał się suchy jak wiór, blask w oczach zanikał. Papież spojrzał na dziewczynę.
-Nic się nie da zrobić, przecięta główna tętnica. Albo się wykrwawi albo się wykrwawi.
Diagnoza dziewczyny nie pocieszyła go. Przykucnął do skrzyni i pogłaskał przyjaciela po głowie. Ten polizał go ledwo po ręce i zamknął oczy na zawsze. Duchowny zrobił na jego czole znak krzyża, wstał i poszedł po gąbkę, żeby umyć sierść zwierzaka do pogrzebu. Na skrzyni pod psem leżał list.
Może twój pies ci podpowie czy ma duszę, Łukasz i tak ma rację.
Zgniótł list i spojrzał na cesarza. Miała zacięty wyraz twarzy, wiedziała z góry kto to był.
-Krzysztof, umyj go, a ja pojadę załatwić pewną sprawę. Trzym się.
Pogalopowała na wyścigowym ogierze o imieniu Cyklon – B w kierunku Endlearn.
Zatrzymała gwałtownie ogiera delikatnym sygnałem przed swoim tymczasowym domem. Koń nastawił uszy i zaczął nawąchiwać.
-Hooo Cyklon. Nic się nie dzieje.
Zapakowała resztę swoich rzeczy z budowy stajni w Endlearn i zarzuciła je na grzbiet Cyklona. Poszła do zamku, gdzie urzędował radośnie Łukasz. Wjechała na koniu i rzuciła mu w twarz kilka okrwawionych papierów.
-Świetnie się bawisz śmieciu?
-Wyśmienicie, a co?
-To, że pewien papież, w pewnym mieście stracił swojego psa. Była napisana karteczka, że ktoś się zgadza z twoimi poglądami.
-No i dobrze gada.
-Zgadzanie się z samym sobą zakrawa o chorobę psychiczną.
-Psychiczna to ty jesteś i te twoje koniki.
To już było odrobinę zbyt wiele. Dziewczyna wyjęła diamentowy, błyszczący w słońcu miecz i rozdarła chłopakowi na środku elegancką biurową koszulę, drasnąwszy trochę skórę z której popłynęła delikatna strużka krwi.
-Moje ostatnie ostrzeżenie.
Schowała broń, odwróciła konia, który kopnął tylną nogą w biurko i wymaszerowali z zamku jak i miasta.
Paweł usłyszał tętent kopyt. Wyłączył keyboarda głuchym trzaśnięciem, trochę się zirytował na niego. Wyszedł przed bramę zamku. Stado koni przygalopowało spod pola trzcinowego dopiero teraz. Westchnął, znowu się zaczyna.
-Po co ja w ogóle się zgodziłem wziąć te konie...
Wziął przewodnika grupy, Clean'a, a reszta poszła za nimi w kierunku stadnin. Jak tylko My Joy zauważyła Walking'a rzuciła się na przód grupy, za co prawie dostała kopniaka od prowadzącego i wskoczyła do niego na padok. Stojący z nim Hellraiser spłoszył się i nerwowo przeskakiwał z kąta w kąt pastwiska, natomiast uradowany ogier obwąchał klacz i donośnym kwikiem oznajmił swoją radość. Paweł się delikatnie uśmiechnął i wprowadził resztę rumaków do stajni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz