piątek, 21 sierpnia 2015

1.5 Eksplozja wrogości

Parę dni później, w sobotę w Bagoto miały się odbyć Ostatki. W Gasipolis Paweł się zastanawiał w co się ubrać, w Rzeszy Bartosz pakował fajerwerki, a w Rzymie Krzysztof już siodłał konia. W Bagoto natomiast Nikodem miętosił w rękach zaproszenie na imprezę i patrzył na siebie w odbiciu wody. Zastanawiał się jak się zamaskuje. Po chwili zastanowienia postanowił, że najwyżej odpowie że źle się czuje. Poprawił niebiesko - żółtą muszkę, niebieski garnitur i przygładził czarne spodnie. -No to do roboty. Ruszył korytarzami do domu dziewczyny, zapukał do drzwi.
Zuzka wdziała na siebie niebiesko – żółtą suknię do kostek bez ramiączek. Okręciła się jeszcze raz do lustra i nałożyła czarny cień na powieki, podkręciła rzęsy i zrobiła kreskę. Cmonkęła do lustra i usłyszała pukanie. Otworzyła, to był Nikodem. Rzuciła mu się na szyję, on się zaśmiał. -Nadal nie wiesz? -Wiem, ale nie jestem pewna na sto procent. -Upewnię cię dzisiaj, okej? -W dechę. Otarł swoją rękę o jej policzek. Uśmiechnął się. -Gotowa? Czy nadal będziesz niszczyć swoją naturę? -Mogę zmyć jak chcesz. -Chcę. Zniknęła w łazience. Po pięciu minutach ocierania powiek z tuszu do rzęs i innych kosmetyków pokazała się znowu. -I taką cię uwielbiam. -Ja cię zawsze uwielbiam. Przytulił ją w pasie i patrzeli na siebie w lustrze w łazience. -Zzieleniałeś przez te pięć dni co czekałeś na zaproszenie. -To z zmartwienia i smutku o swój los. Teraz jeśli mam ciebie obok wszystko jest pewne. Stanęła naprzeciwko niego, spojrzała znów w oczy i pocałowała w prosto w usta.
Bartosz już był w Bagoto. Wyładował ciężkie kartony pełne wybuchów. Zapukał do drzwi na Zmiennej 3 – domu Zuzix. -JEST TAM KTO? Chwila ciszy i słychać było stukot butów, otworzyła właścicielka domu. -Masz fajerwerki! Ale fajnie! Pomogę ci z nimi, tylko poczekaj chwilę. Zeszła na dół i pokierowała Nikodema do tymczasowego pomieszczenia, nie mógł wychodzić na dwór w słońce. Potem wzięła jeden karton na plecy i zawlokła parę metrów dalej pod dyskotekę „After 22”. Na Papa Mobile przyjechał Krzysztof, został odprawiony, żeby zostawić konia w stajni. Poprosił jednak Zuzkę żeby mu towarzyszyła. -Słuchaj, czy to co słyszałem wtedy w Patatajcu to... -Wiem co robię. -Ty nigdy nie wiesz co robisz. -Przynajmniej teraz jestem szczęśliwa. -Niektórzy także, bo będą mieli na kogo polować. -Idź zapolować na miejsce w boksie lepiej. Zasadziła klapsa siwemu koniowi który parsknął i machnął ogonem. Wróciła do rozpakowywania wybuchów, zapadał zmierzch. Fajerwerki były ustawione, przyjechał Paweł z Szymonem. -Pierniczone wagoniki, tyłek mnie boli teraz. Szymon zagwizdał na widok petard, Paweł z kolei spojrzał sceptycznie i cicho się spytał organizatorki czy jest pewna, że nic nie zrobią. Potwierdziła. Poszła do domu po Nikodema, który siedział na skrzyni w garderobie. Jak zobaczył Zuzkę to wstał i podszedł blisko. Ta wtuliła w niego głowę, on oparł swoją o jej. -Boję się, że znów coś rozwalą. -Nie bój się, pomogę ci odbudować w razie czego. -No to ruszamy.
Cała ekipa już czekała z szampanem na Zuzkę. Drzwi się otwarły. W nich stała para: Cesarz w sukni balowej w barwach narodowych, a obok nieznajomy jegomość w niebieskim garniturze, czarnych spodniach i muszce tych samych barw narodowych co jego para. Trzymali się za ręce. Dziewczyna jednak puściła. -To jest Nikodem, trochę źle się czuje, ale nie mógł odpuścić sobie imprezy jaką są OSTATKI! Jedziemy! Przeskoczyła w swojej sukni ladę barku, wystawiła trunki na kontuar i nastawiła płytę – na rozgrzewkę stara piosenka z lat 80'. Pierwszy do barku zawitał Szymon. -Coś bezalkoholowego prosz. -Może być alkohol? -Nie. Ale chętnie bym wypił jakiś alkohol. Podała mu sok malinowy. -Mogę dodać do tego śmiech. -Poproszę, płacę? -No chyba nie. Do lady podszedł Nikodem. -Zatańczysz? -A umiesz dać czadu? -To się okaże. Zwróciła się do ludzi, którzy stali po kątach. -To co, robimy taniec w kole? Czy smutamy dalej? Wskoczyła na balkon DJ-a i... uruchomiła zwoje dynamitu. Eksplodował cały balkon. Zuzka leżała w dole ziemi nieprzytomna w pourywanej od spodu sukni. Pierwszy zareagował Nikodem. Podbiegł do niej i wziął na ręce. -Ma tętno. Gdzie tu jest szpital? -W Rzymie. -Jest tu gdzieś dorożka? -Nie. Poszedł z Papieżem do stajni po jakiegoś ciężkiego konia. Krzysztof jednak nie wytrzymał. -Czy ty jesteś zombie? -Jaki zapłon... Pewnie, że tak. Chyba to wiedziałeś kiedy celowałeś we mnie. -Czy ty i ona jesteście razem czy coś? -Czy ty musisz zadawać tyle pytań? -Tak, ponieważ to jest cesarz z powołania Boga i mianowana przez Kościół. A zombie to istoty heretyckie. Reszta drogi upłynęła w ciszy. Złośliwa Little Rainbow wysunęła pysk zza ogrodzenia, ale jak zobaczyła, że jej pani jest ranna, to zaczęła wariować. W rezultacie zrobiła na tyle dobry otwór, że przelazła. Szczypnęła duchownego za szaty i spojrzała bojowym wzrokiem. W jego głowie zaświtał pomysł. -Potworze, zrób jej uprząż z skóry albo nici, a ja pójdę po wagonik. Nikodemowi nie spodobało się to określenie, a jeszcze bardziej przebywanie z agresywnym kucykiem.
Chwilę później usadowili dziewczynę w wagoniku ciągniętym z przodu przez Little Rainbow a z tyłu przez Siwego Dyma. Sami dosiedli Papa Mobile'a i Rosynanta. Nikodem głośno krzyknął i Rainbow ruszyła w kierunku Rzymu. Byli już przy szpitalu, wagonik zaprzęgnięty w konie się zatrzymał i Nikodem wyładował dziewczynę i zaniósł do łóżka szpitalnego. Odkazili w dwójkę rany szarpane, opatrzyli krwawiące. -To wszystko przez to rozpoczęcie Wielkiego Postu. Wszystko przez ten katolicyzm. Krzysztof wrócił z okładem z gazy. -Oj nie. Skoro akurat w dzień przed rozpoczęciem Wielkiego Postu, Pan postanowił żeby to się stało to chce nam coś powiedzieć. Przez chwilę siedzieli cicho. -Ale czemu ja też cierpię? -Bo wobec ciebie potworze też ma jakiś plan. I mam nadzieję, że nie dotyczy jej. Spojrzeli na siebie z nienawiścią.
W Bagoto wybuchła kłótnia o to, kto podłożył ładunek. Wszyscy obwiniali Bartosza, który miał styczność z materiałami wybuchowymi. Jednak jego w Bagoto nie było do czasu kiedy przywiózł fajerwerki. Paweł walnął się w czoło. -A Underlay i Montix? Nie byli tu kilka dni temu? Wszyscy się złapali za głowy oprócz Bartosza, który nagle musiał wyjść. Odpalił nogą załącznik i na ironię w powietrze wyleciały kolorowe i radosne fajerwerki.
Na następny dzień w szpitalu w Rzymie przy dziewczynie siedział Nikodem, Krzysztof poszedł do bazyliki, żeby przygotować się na Popielec. Zombie głaskał ją po głowie i szeptał prośby o wyzdrowienie. Otworzyła oczy. -Jasny gwi...nt. Co mnie tak boli? -Prawdopodobnie wszystko. Witaj ponownie wśród żywych i jednego umarlaka. Odwróciła do niego głowę i się uśmiechnęła. -Masz na czole zapisane jakieś pytanie, ale nie znam tego języka. Popatrzała w sufit. -Nadal mam wątpliwości czy to nie jest zbyt... szalone, nieodpowiedzialne, głupie. Chwilę siedzieli w milczeniu. -Nie. Bo... bo ja cię po prostu kocham. Otworzyła oczy szerzej, już rozbudzona. -Powtórz to, bo się przesłyszałam? -Kocham cię Zuzka. -Ja ciebie też... Nikoś? Zaśmiał się na zdrobnienie swojego imienia. -Może być i tak. Chciałbym ci to powiedzieć w nocy, kiedy księżyc by świecił na nas na jakimś odludziu. Nie czuję się dobrze w tym miejscu. Skrzywił się. Centrum religii nie było dobrym miejscem dla zombie. Do pomieszczenia wszedł kardynał Herobrine. -Sorry że mnie wcz... kto to jest i czemu to jest zombie? Nikodem przewrócił oczami. -Ile klechów jeszcze tędy się przewinie? -To jest Rzym. Stolica religijna i tego typu. A co do twojego pytania Hero... to jest... przyjaciel. Bardzo bardzo przyjaciel. Kuba Herobrine rozejrzał się. -Właśnie, mam słodki prezent dla ciebie. Na stoliku wylądowało pudełko czekoladek. -Ommmm, wiśniowe są? -Są. Otworzyła pudełko. Podała je wpierw Nikodemowi, potem kapłanowi. -Co było na imprezie? -Było... wybuchowo. Miałam ładną sukienkę ale sam widzisz co się z nią stało. No i jestem cała poobijana. -E tam, nadal jest fajna, trza tylko przyciąć od dołu. Ja lecę, bo mnie Papież zasztyletuje za to, ze nie jestem w Kościele. Wpadnę później. I wyszedł. Ostatnim gościem był Paweł. Z rękami w kieszeniach rozejrzał się. -Widzę, że mamy tu zombie room. -Ale ze srebrnych łyżek nie jemy. Czekoladkę? -Jak można to chętnie. Wiemy kto mógł zrobić te ładunki pod konsoletą. Underlay i Montix nie byli w Bagoto ostatnio przypadkiem? Nikodem spojrzał na dziewczynę. -Byli. Zamordowali jej konia. Teraz to przegięli. -Też tak sądzę. Trzeba się ruszyć i zrobić z nimi porządek. Zuzka chciała zaprzeczyć, ale miała unieruchomiony kręgosłup. -Niet. A co jeśli do nich dołączy Bartosz? Będziemy skończeni. Pomyśl nad tym, bo trzeba zrobić z nimi porządek, a do końca dnia i ja tu poleżę. Paweł wziął czekoladkę do ręki. -Pomyslimy z Szymonem. Na razie. -Papatki. Zostali sami. Przysłonięte rolety dodawały klimatu, ale półmrok zdawał się być symbolem snu. -Wbijasz się pod kołdrę? -A można? -A co się będziemy ograniczać? Wskoczył ze śmiechem do chichrającej się dziewczyny. -Moje czekoladkiiiiiiii... zostały po twojej stronie. Zrobiła smutną minę i zombie podał jej pudełko które potem odsunął. -To ma swoja cenę. Za każdą czekoladkę jednego buziaka poproszę. Zaśmiał się i dostał co mu się należało, w zamian dał czekoladkę. -Migdałowa! Nie lubię. Za karę ty mi dajesz. -W nagrodę! I tak się wymieniali czekoladkami i całusami dopóki nie wszedł kardynał DerFurher. W zasadzie to zajrzał przez dziurkę od klucza i stwierdził, że KONIECZNIE musi o tym poinformować Papieża. A mianowicie...

-Twoja święta cesarz się deprawuje w łóżku z tym całym Nikodemem. -Nie wierzę w to. -No to zapraszam do szpitala. Po chwili byli już przy drzwiach do pokoju. Tam leżeli w wspólnym łóżku. Dziewczyna spała, a Nikodem gładził jej włosy i ręką pokazał, że maja być cicho. Jednak Bartosz nie miał takiego zamiaru. Zza ścian wyskoczyli MegaMontix i Underlay gotowi do pojmania dziewczyny i chłopaka. Obudziła się przestraszona nagłym zamieszaniem. Jak tylko zobaczyła dwójkę, co zabiła Cyklona wyskoczyła z łóżka i rzuciła się na obu. Nikodem również wyskoczył i chwycił ją za ręce. Spojrzał na nią. Była cała w ranach i opatrunkach. Poszarpana od dołu suknia nadal się przepięknie obracała. Pogłaskał ją po ranie na policzku. -Nie wiem o co im chodzi, ale nic nie zrobiliśmy. Zobaczymy się jak będzie po wszystkim. Usatysfakcjonowani oprawcy pojmali obu w kajdany i poprowadzili do sądu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz