Parę dni później,
w sobotę w Bagoto miały się odbyć Ostatki. W Gasipolis Paweł się
zastanawiał w co się ubrać, w Rzeszy Bartosz pakował fajerwerki,
a w Rzymie Krzysztof już siodłał konia. W Bagoto natomiast Nikodem
miętosił w rękach zaproszenie na imprezę i patrzył na siebie w
odbiciu wody. Zastanawiał się jak się zamaskuje. Po chwili
zastanowienia postanowił, że najwyżej odpowie że źle się czuje.
Poprawił niebiesko - żółtą muszkę, niebieski garnitur i
przygładził czarne spodnie. -No to do roboty. Ruszył
korytarzami do domu dziewczyny, zapukał do drzwi.
Zuzka wdziała na
siebie niebiesko – żółtą suknię do kostek bez ramiączek.
Okręciła się jeszcze raz do lustra i nałożyła czarny cień na
powieki, podkręciła rzęsy i zrobiła kreskę. Cmonkęła do lustra
i usłyszała pukanie. Otworzyła, to był Nikodem. Rzuciła mu się
na szyję, on się zaśmiał. -Nadal nie wiesz? -Wiem, ale nie
jestem pewna na sto procent. -Upewnię cię dzisiaj, okej? -W dechę.
Otarł swoją rękę o jej policzek. Uśmiechnął się. -Gotowa?
Czy nadal będziesz niszczyć swoją naturę? -Mogę zmyć jak
chcesz. -Chcę. Zniknęła w łazience. Po pięciu minutach
ocierania powiek z tuszu do rzęs i innych kosmetyków pokazała się
znowu. -I taką cię uwielbiam. -Ja cię zawsze uwielbiam.
Przytulił ją w pasie i patrzeli na siebie w lustrze w łazience.
-Zzieleniałeś przez te pięć dni co czekałeś na zaproszenie.
-To z zmartwienia i smutku o swój los. Teraz jeśli mam ciebie obok
wszystko jest pewne. Stanęła naprzeciwko niego, spojrzała znów
w oczy i pocałowała w prosto w usta.
Bartosz już był w
Bagoto. Wyładował ciężkie kartony pełne wybuchów. Zapukał do
drzwi na Zmiennej 3 – domu Zuzix. -JEST TAM KTO? Chwila
ciszy i słychać było stukot butów, otworzyła właścicielka
domu. -Masz fajerwerki! Ale fajnie! Pomogę ci z nimi, tylko
poczekaj chwilę. Zeszła na dół i pokierowała Nikodema do
tymczasowego pomieszczenia, nie mógł wychodzić na dwór w słońce.
Potem wzięła jeden karton na plecy i zawlokła parę metrów dalej
pod dyskotekę „After 22”. Na Papa Mobile przyjechał Krzysztof,
został odprawiony, żeby zostawić konia w stajni. Poprosił jednak
Zuzkę żeby mu towarzyszyła. -Słuchaj, czy to co słyszałem
wtedy w Patatajcu to... -Wiem co robię. -Ty nigdy nie wiesz co
robisz. -Przynajmniej teraz jestem szczęśliwa. -Niektórzy także,
bo będą mieli na kogo polować. -Idź zapolować na miejsce w
boksie lepiej. Zasadziła klapsa siwemu koniowi który parsknął
i machnął ogonem. Wróciła do rozpakowywania wybuchów, zapadał
zmierzch. Fajerwerki były ustawione, przyjechał Paweł z Szymonem.
-Pierniczone wagoniki, tyłek mnie boli teraz. Szymon
zagwizdał na widok petard, Paweł z kolei spojrzał sceptycznie i
cicho się spytał organizatorki czy jest pewna, że nic nie zrobią.
Potwierdziła. Poszła do domu po Nikodema, który siedział na
skrzyni w garderobie. Jak zobaczył Zuzkę to wstał i podszedł
blisko. Ta wtuliła w niego głowę, on oparł swoją o jej. -Boję
się, że znów coś rozwalą. -Nie bój się, pomogę ci odbudować
w razie czego. -No to ruszamy.
Cała ekipa już
czekała z szampanem na Zuzkę. Drzwi się otwarły. W nich stała
para: Cesarz w sukni balowej w barwach narodowych, a obok nieznajomy
jegomość w niebieskim garniturze, czarnych spodniach i muszce tych
samych barw narodowych co jego para. Trzymali się za ręce.
Dziewczyna jednak puściła. -To jest Nikodem, trochę źle się
czuje, ale nie mógł odpuścić sobie imprezy jaką są OSTATKI!
Jedziemy! Przeskoczyła w swojej sukni ladę barku, wystawiła
trunki na kontuar i nastawiła płytę – na rozgrzewkę stara
piosenka z lat 80'. Pierwszy do barku zawitał Szymon. -Coś
bezalkoholowego prosz. -Może być alkohol? -Nie. Ale chętnie bym
wypił jakiś alkohol. Podała mu sok malinowy. -Mogę dodać
do tego śmiech. -Poproszę, płacę? -No chyba nie. Do lady
podszedł Nikodem. -Zatańczysz? -A umiesz dać czadu? -To się
okaże. Zwróciła się do ludzi, którzy stali po kątach. -To
co, robimy taniec w kole? Czy smutamy dalej? Wskoczyła na balkon
DJ-a i... uruchomiła zwoje dynamitu. Eksplodował cały balkon.
Zuzka leżała w dole ziemi nieprzytomna w pourywanej od spodu sukni.
Pierwszy zareagował Nikodem. Podbiegł do niej i wziął na ręce.
-Ma tętno. Gdzie tu jest szpital? -W Rzymie. -Jest tu gdzieś
dorożka? -Nie. Poszedł z Papieżem do stajni po jakiegoś
ciężkiego konia. Krzysztof jednak nie wytrzymał. -Czy ty jesteś
zombie? -Jaki zapłon... Pewnie, że tak. Chyba to wiedziałeś kiedy
celowałeś we mnie. -Czy ty i ona jesteście razem czy coś? -Czy ty
musisz zadawać tyle pytań? -Tak, ponieważ to jest cesarz z
powołania Boga i mianowana przez Kościół. A zombie to istoty
heretyckie. Reszta drogi upłynęła w ciszy. Złośliwa Little
Rainbow wysunęła pysk zza ogrodzenia, ale jak zobaczyła, że jej
pani jest ranna, to zaczęła wariować. W rezultacie zrobiła na
tyle dobry otwór, że przelazła. Szczypnęła duchownego za szaty i
spojrzała bojowym wzrokiem. W jego głowie zaświtał pomysł.
-Potworze, zrób jej uprząż z skóry albo nici, a ja pójdę po
wagonik. Nikodemowi nie spodobało się to określenie, a jeszcze
bardziej przebywanie z agresywnym kucykiem.
Chwilę później
usadowili dziewczynę w wagoniku ciągniętym z przodu przez Little
Rainbow a z tyłu przez Siwego Dyma. Sami dosiedli Papa Mobile'a i
Rosynanta. Nikodem głośno krzyknął i Rainbow ruszyła w kierunku
Rzymu. Byli już przy szpitalu, wagonik zaprzęgnięty w konie się
zatrzymał i Nikodem wyładował dziewczynę i zaniósł do łóżka
szpitalnego. Odkazili w dwójkę rany szarpane, opatrzyli krwawiące.
-To wszystko przez to rozpoczęcie Wielkiego Postu. Wszystko przez
ten katolicyzm. Krzysztof wrócił z okładem z gazy. -Oj nie.
Skoro akurat w dzień przed rozpoczęciem Wielkiego Postu, Pan
postanowił żeby to się stało to chce nam coś powiedzieć. Przez
chwilę siedzieli cicho. -Ale czemu ja też cierpię? -Bo wobec
ciebie potworze też ma jakiś plan. I mam nadzieję, że nie dotyczy
jej. Spojrzeli na siebie z nienawiścią.
W Bagoto wybuchła
kłótnia o to, kto podłożył ładunek. Wszyscy obwiniali Bartosza,
który miał styczność z materiałami wybuchowymi. Jednak jego w
Bagoto nie było do czasu kiedy przywiózł fajerwerki. Paweł walnął
się w czoło. -A Underlay i Montix? Nie byli tu kilka dni temu?
Wszyscy się złapali za głowy oprócz Bartosza, który nagle
musiał wyjść. Odpalił nogą załącznik i na ironię w powietrze
wyleciały kolorowe i radosne fajerwerki.
Na następny dzień
w szpitalu w Rzymie przy dziewczynie siedział Nikodem, Krzysztof
poszedł do bazyliki, żeby przygotować się na Popielec. Zombie
głaskał ją po głowie i szeptał prośby o wyzdrowienie. Otworzyła
oczy. -Jasny gwi...nt. Co mnie tak boli? -Prawdopodobnie wszystko.
Witaj ponownie wśród żywych i jednego umarlaka. Odwróciła do
niego głowę i się uśmiechnęła. -Masz na czole zapisane
jakieś pytanie, ale nie znam tego języka. Popatrzała w sufit.
-Nadal mam wątpliwości czy to nie jest zbyt... szalone,
nieodpowiedzialne, głupie. Chwilę siedzieli w milczeniu. -Nie.
Bo... bo ja cię po prostu kocham. Otworzyła oczy szerzej, już
rozbudzona. -Powtórz to, bo się przesłyszałam? -Kocham cię
Zuzka. -Ja ciebie też... Nikoś? Zaśmiał się na zdrobnienie
swojego imienia. -Może być i tak. Chciałbym ci to powiedzieć w
nocy, kiedy księżyc by świecił na nas na jakimś odludziu. Nie
czuję się dobrze w tym miejscu. Skrzywił się. Centrum religii
nie było dobrym miejscem dla zombie. Do pomieszczenia wszedł
kardynał Herobrine. -Sorry że mnie wcz... kto to jest i czemu to
jest zombie? Nikodem przewrócił oczami. -Ile klechów
jeszcze tędy się przewinie? -To jest Rzym. Stolica religijna i tego
typu. A co do twojego pytania Hero... to jest... przyjaciel. Bardzo
bardzo przyjaciel. Kuba Herobrine rozejrzał się. -Właśnie,
mam słodki prezent dla ciebie. Na stoliku wylądowało pudełko
czekoladek. -Ommmm, wiśniowe są? -Są. Otworzyła pudełko.
Podała je wpierw Nikodemowi, potem kapłanowi. -Co było na
imprezie? -Było... wybuchowo. Miałam ładną sukienkę ale sam
widzisz co się z nią stało. No i jestem cała poobijana. -E tam,
nadal jest fajna, trza tylko przyciąć od dołu. Ja lecę, bo mnie
Papież zasztyletuje za to, ze nie jestem w Kościele. Wpadnę
później. I wyszedł. Ostatnim gościem był Paweł. Z rękami w
kieszeniach rozejrzał się. -Widzę, że mamy tu zombie room.
-Ale ze srebrnych łyżek nie jemy. Czekoladkę? -Jak można to
chętnie. Wiemy kto mógł zrobić te ładunki pod konsoletą.
Underlay i Montix nie byli w Bagoto ostatnio przypadkiem? Nikodem
spojrzał na dziewczynę. -Byli. Zamordowali jej konia. Teraz to
przegięli. -Też tak sądzę. Trzeba się ruszyć i zrobić z nimi
porządek. Zuzka chciała zaprzeczyć, ale miała unieruchomiony
kręgosłup. -Niet. A co jeśli do nich dołączy Bartosz?
Będziemy skończeni. Pomyśl nad tym, bo trzeba zrobić z nimi
porządek, a do końca dnia i ja tu poleżę. Paweł wziął
czekoladkę do ręki. -Pomyslimy z Szymonem. Na razie. -Papatki.
Zostali sami. Przysłonięte rolety dodawały klimatu, ale
półmrok zdawał się być symbolem snu. -Wbijasz się pod
kołdrę? -A można? -A co się będziemy ograniczać? Wskoczył
ze śmiechem do chichrającej się dziewczyny. -Moje
czekoladkiiiiiiii... zostały po twojej stronie. Zrobiła smutną
minę i zombie podał jej pudełko które potem odsunął. -To ma
swoja cenę. Za każdą czekoladkę jednego buziaka poproszę.
Zaśmiał się i dostał co mu się należało, w zamian dał
czekoladkę. -Migdałowa! Nie lubię. Za karę ty mi dajesz. -W
nagrodę! I tak się wymieniali czekoladkami i całusami dopóki
nie wszedł kardynał DerFurher. W zasadzie to zajrzał przez dziurkę
od klucza i stwierdził, że KONIECZNIE musi o tym poinformować
Papieża. A mianowicie...
-Twoja święta
cesarz się deprawuje w łóżku z tym całym Nikodemem. -Nie wierzę
w to. -No to zapraszam do szpitala. Po chwili byli już przy
drzwiach do pokoju. Tam leżeli w wspólnym łóżku. Dziewczyna
spała, a Nikodem gładził jej włosy i ręką pokazał, że maja
być cicho. Jednak Bartosz nie miał takiego zamiaru. Zza ścian
wyskoczyli MegaMontix i Underlay gotowi do pojmania dziewczyny i
chłopaka. Obudziła się przestraszona nagłym zamieszaniem. Jak
tylko zobaczyła dwójkę, co zabiła Cyklona wyskoczyła z łóżka
i rzuciła się na obu. Nikodem również wyskoczył i chwycił ją
za ręce. Spojrzał na nią. Była cała w ranach i opatrunkach.
Poszarpana od dołu suknia nadal się przepięknie obracała.
Pogłaskał ją po ranie na policzku. -Nie wiem o co im chodzi,
ale nic nie zrobiliśmy. Zobaczymy się jak będzie po wszystkim.
Usatysfakcjonowani oprawcy pojmali obu w kajdany i poprowadzili
do sądu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz