piątek, 21 sierpnia 2015

1.4 Śmierć i jej niewolnik

-Chodź Cyklon, wejdziesz jeszcze trochę. Zuza wlekła ogiera do stajni. Zaprzątnięta remontem stajnia Tessera w Bagoto niekoniecznie miała dla niego miejsce, także rosły Cyklon musiał się podzielić boksem z drobnym kucem. Dziewczyna odetchnęła jak zobaczyła, że ogiery się dogadują i poszła do domu, zapadał zmrok. Pojawiły się pierwsze potwory i tym samym została zmuszona, żeby zostać w stajennym sklepie. Usiadła i zaczęła polerować siodło patrząc przez okno. Pasące się dwa konie, dla których zabrakło miejsca nie zwracały uwagi na chodzące wszędzie szkielety i zombie. Nagle coś wyważyło drzwi. Zuza wstała i schowała się za ladą. Do lokalu wszedł zombie. Miał na sobie typowe ciuchy; turkusowy poszarpany t-shirt i ciemnoniebieskie spodnie. Karnację typową dla zombie – zieloną, lecz nie aż tak, jak zwykli być. -Tylko nie krzycz zbyt głośno. Chwycił dziewczynę za rękę, wrzucił na barki i pobiegł w swoją stronę.
Obudziła się w podziemnej komorze z bruku porośniętego mchem. W rogu była skrzynia, a naprzeciwko wejścia był stół na którym leżała zaczęta gra karciana w wojnę. Ona sama leżała na materacu, a nieznany młody zombie siedział przy stoliku i siekał pietruszkę. -A..ale j..ja nie lubię.. pi... -Ćśśś, to moja wina, trochę szkieletów się ze mną pokłóciło. To lekarstwo. Nieznajome monstrum zagotowało pietruszkę z jabłkiem. Dziewczyna zauważyła rany na swojej nodze i na plecach. Obok materaca leżała zakrwawiona strzała. Odzyskała płynność głosu dopiero po paru minutach. -Co się tu stało? Gdzie ja jestem? Kim TY jesteś? Jegomość uśmiechnął się i usiadł obok niej podając kubek z napojem. -Pij i nie marudź. I znowu straciła przytomność.
Powoli się wybudzała z sztucznego snu. Nic się nie zmieniło, oprócz tego, że rany już nie były wodospadami krwi. -Już możesz krzyczeć. Zuza obróciła się, on wciąż tam był. -Kto ty jesteś do jasnej ciasnej? Wstał z materaca i ukłonił się po szlachecku. -Nikodem, od niedawna zombie. Niestety. Obserwowałem cię od jakiegoś czasu i stwierdziłem, że lepiej cię będzie porwać niż narazić na śmierć ze strony Łukasza tej nocy. Ze zmrużonymi oczami cesarz patrzała się na Nikodema. -Co ty chrzanisz za przeproszeniem? -Bywałem w zamku w Endlearn i słyszałem o zamachu na ciebie. Nie chcę zabijać, chcę ratować. Zuza rozejrzała się z lękiem po pomieszczeniu. -Sam zrobiłem. Tak po prawdzie to było to pomieszczenie jak każde inne mieszkanie zombie. Jednak cesarz spojrzała na ścianę z przerażeniem. -A co z końmi?! -Nie pomyślałem, myślałem że ty je trzymasz w innych celach... -Lepiej już nie myśl. Wyprowadź mnie stąd, ja muszę iść czatować. Nikodem wziął ją na barki i krętymi korytarzami doszli do podziemi Patatajca – sklepu jeździeckiego. Na górze słychać było krzątaninę. -Montix? Łukasz? Podeszli we dwójkę na palcach przez poszczególne piętra aż za ladę. Za drzwiami było widać dwójkę ludzi. Zombie Nikodem podrapał się w swoją czarną czuprynę. -Znam ich, to jest Łukasz i ten jego kolega. -Założę się że to oni. Ku zaskoczeniu zombiego Zuzka wyskoczyła zza drzwi i pobiegła za dwójką wrogów, którzy zmierzali w stronę boksów koni na zewnątrz. -STAĆ! Nikodem biegł za nią dysząc ze zmęczenia. Z wariackim śmiechem Montix i Underlay biegli z mieczami błyszczącymi w świetle księżyca w kierunku Cyklona – B i jego małego przyjaciela. Montix nie wytrzymał i rzucił w ogiera mieczem. Koń wydał przeraźliwe rżenie, które wraz z krzykiem jego właścicielki poniosło się po całym Bagoto. Dziewczyna podbiegła do swojego ulubieńca, tętno malało. Usiłowała zatamować krwawienie zdzierając z siebie frak, ale było za silne. Chwilę później Cyklon nie żył, oprawcy zniknęli. Nikodem dokuśtykał do niej. Zobaczył co się dzieje i stanął obok dziewczyny. -Przepraszam cię za moja głupotę. Powinienem wiedzieć, zareagować. Przepraszam, jak mogę jeszcze cię przeprosić? Chwila ciszy była napięta jak struna gitary. Jednak dziewczyna nic nie powiedziała tylko usiadła z nadmiaru emocji, Nikodem ją złapał, usiadł delikatnie i zaczął głaskać po głowie. -Nie rób Nikodem. Odsunął rękę. I tak siedzieli resztę nocy.
Nad ranem dziewczyna obudziła się w swoim łóżku obok arbuza Albina. W pokoju było zasłonięte okno, przez które patrzał Nikodem. -Zasnęłaś. Ja muszę znikać, słyszałem, że tu są jakieś przejścia podziemne do mojego mieszkania. Wpadnij kiedyś. Przeciągnęła się i uśmiechnęła do zombie. -Dzięki za zaproszenie. Ale raczej nie zawitam. I zniknął sunąc po schodach. Cesarz odwinęła rolety okna, w którym zobaczyła jeźdźca i konia. Zaśmiała się, po powiewającej sutannie dało się poznać Papieża. Wzięła strój jeździecki, palcat i nowiutki czaprak z naszytą własnoręcznie flagą miasta i wybiegła trzaskając drzwiami. -KRZYSZTOF! CZEKAJ! Jeździec obrócił się, istotnie był to Krzysztof. Jego koń, Papa Mobile zarżał radośnie do podbiegającej. -Weźmiesz mnie na pakę? Potwierdził i we dwójkę jechali do stajni. Zuzka się odezwała. -Wierzysz w to, że zombie i szkielety i ta cała zgraja mają jakiekolwiek uczucia? -Nie. To są nieumarli. To są szatany. Dlatego je zabijamy. Bramy. Parę boksów już było gotowe, dzisiaj przeprowadzka trzech koni. Zuza wbiegła do domu stajennego i w łazience się przebrała. -Pomożesz mi? Wziąłbyś Twisting do drugiego boksu. Rzuciła mu uwiąz i podreptała do Rosynanta. Pogłaskała rozentuzjazmowanego konia, który na widok innego człowieka niż ona drżał. Widział sytuację poprzedniego dnia. -No co tak długo Zuzka? -Pojadę w teren, okej? -To ja potrenuję skoki. -To ja jednak popatrzę. Jeździec wszedł na halę gdzie już były rozstawione przeszkody. Po chwili rozgrzewki zaczął najazdy na przeszkody. Mobile się strasznie szarpał, stawał dęba. -Daj mi tego konia. Zuzka wsiadła na andaluza i spięła go mocno łydkami, ruszył do przodu. Zaczęła szybko galopować. Potem zatrzymała nagle konia i wycofała kilka kroków. -Będziesz teraz grzeczny? Koń parsknął z niezadowoleniem. Dziewczyna naprowadziła go na najniższą przeszkodę. Skoczył. Ona sama zeszła z konia i dała go właścicielowi. -Miłej jazdy. Poszła natomiast w kierunku koni, wprowadziła do stajni Rosynanta oraz Romantyka i pobiegła do Patatajca. Pogłaskała ladę za którą schowała się z Nikodemem. Chyba wie gdzie on mieszka. Wywiesiła na drzwiach karteczkę z napisem „Zaraz wracam” i pobiegła w dół magazynu.
Była już przy jego mieszkaniu. Rozejrzała się po okolicy, była w jaskini, może uda się zdobyć węgiel? Przy braku surowców zapukała do drzwi. Otworzył jej sam Nikodem. -Jesteś! Czekałem. Zrzucił ze stołu wciąż nierozegraną do końca partię wojny i dostawił krzesło. -Wolałabym materac niż to krzesło.... Zaśmiali się. -Jak mnie znalazłaś? -Szłam przed siebie. Znam tutejsze podziemia. -I oto jesteś. -Oto jestem. Uśmiechnięty zielonkawy osobnik zapatrzył się w ścianę. -Coś do picia może dla ciebie? -Herbatę masz? -Owszem. Nastawił czajnik na ognisko. -Nie przeszkadza ci to, że jestem no wiesz... zombie? Zdechlok? I tego typu? -Liczy się charakter. Jesteś najuprzejmiejszym zombie jakiego znam. Zostawił czajnik i dosiadł się do niej. -Mogę? Potwierdziła, chociaż nie wiedziała sama co potwierdza. Przysunął się bliżej, objął ją ramieniem. O dziwo nie przeszkadzało jej to. Jedynie oparła głowę na jego ramieniu. -No ty popatrz, ja ci zabiłem konia a ty się o mnie opierasz. -A cicho siedź. Czajnik zagwizdał i Nikodem podniósł się, wrzucił saszetki herbaty i znowu się dosiadł obiema rękami obejmując ciepły kubek. -Nie parzy cię? -Jako zombie gorąco nic mi nie robi. Chcesz sprawdzić? Wyciągnął do niej dłoń, sprawdziła. Była jedynie przyjemnie ciepła. -Wolę grzać się o twoje ręce niż o herbatę. Uśmiechnął się promiennie. Wziął jej ręce w swoje i przybliżył twarz, patrzyli sobie w oczy. -Za to ty masz chłodne.
Na powierzchni Papież skończył trening. Ponieważ Mobile miał jeszcze potworne zasoby energii założył na niego derkę żeby się nie przeziębił od przemarznięcia potu, który nie wyschnął dokładnie po ciężkim treningu i wypuścił na pastwisko. Poszedł do domu stajennego i nastawił sobie herbatę. Zadzwonił telefon. -Halo? Tu Konik, Emila znaczy się. Jest Zuzka? -Biskup Rzymu przy telefonie. Nie wiem gdzie ona jest. -Bo chciałam trening. -Zobaczę do Patatajca czy jej tam nie ma. Westchnął i odłożywszy słuchawkę poszedł do sklepu jeździeckiego. Na ladzie leżały katalogi na wiosnę. Wziął jeden i usiadł na krześle, nie chciał wchodzić do magazynu. Nagle z niego wybiegła Zuzka a za nią zombie. Krzysztof napiął łuk i wycelował w monstrum. -Chłopie! Znamy się jedną noc! -Ale... -Moja wina, no już no! - Nie, ty też tego chcesz. -Problem w tym, że sama nie wiem czego chcę. Nikodem odchylił się i natrafił na strzelca. Obrócił się. -KTO TY JESTEŚ? Krzysztof, zaskoczony że istnieje ktoś kto go nie zna, uprzejmie się przedstawił... -Jego ekscelencja Najdostojniejszy Biskup Rzymu Patriarcha Zachodu Wikariusz Chrystusa na Ziemi Następca Św. Piotra najdos... Zuzka wzięła Nikodema z powrotem na stronę. -Przyjdź za jakiś czas. Ja... muszę to przemyśleć... To jest zbyt dziwne. Nie chcę historii rodem ze Zmierzchu. -Ale ja chcę! -Ja nie. Mam pracę. Rozłożył ramiona do uścisku, zbliżył się, ale ona musnęła jedynie ręką jego policzek. Podeszła do lady i spojrzała na katalog. -Na stronie piątej jest fajny jaskrawy żółty czaprak, idealny dla gniadoszy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz