-Chodź Cyklon,
wejdziesz jeszcze trochę. Zuza wlekła ogiera do stajni.
Zaprzątnięta remontem stajnia Tessera w Bagoto niekoniecznie miała
dla niego miejsce, także rosły Cyklon musiał się podzielić
boksem z drobnym kucem. Dziewczyna odetchnęła jak zobaczyła, że
ogiery się dogadują i poszła do domu, zapadał zmrok. Pojawiły
się pierwsze potwory i tym samym została zmuszona, żeby zostać w
stajennym sklepie. Usiadła i zaczęła polerować siodło patrząc
przez okno. Pasące się dwa konie, dla których zabrakło miejsca
nie zwracały uwagi na chodzące wszędzie szkielety i zombie. Nagle
coś wyważyło drzwi. Zuza wstała i schowała się za ladą. Do
lokalu wszedł zombie. Miał na sobie typowe ciuchy; turkusowy
poszarpany t-shirt i ciemnoniebieskie spodnie. Karnację typową dla
zombie – zieloną, lecz nie aż tak, jak zwykli być. -Tylko nie
krzycz zbyt głośno. Chwycił dziewczynę za rękę, wrzucił na
barki i pobiegł w swoją stronę.
Obudziła się w
podziemnej komorze z bruku porośniętego mchem. W rogu była
skrzynia, a naprzeciwko wejścia był stół na którym leżała
zaczęta gra karciana w wojnę. Ona sama leżała na materacu, a
nieznany młody zombie siedział przy stoliku i siekał pietruszkę.
-A..ale j..ja nie lubię.. pi... -Ćśśś, to moja wina, trochę
szkieletów się ze mną pokłóciło. To lekarstwo. Nieznajome
monstrum zagotowało pietruszkę z jabłkiem. Dziewczyna zauważyła
rany na swojej nodze i na plecach. Obok materaca leżała zakrwawiona
strzała. Odzyskała płynność głosu dopiero po paru minutach. -Co
się tu stało? Gdzie ja jestem? Kim TY jesteś? Jegomość
uśmiechnął się i usiadł obok niej podając kubek z napojem. -Pij
i nie marudź. I znowu straciła przytomność.
Powoli się
wybudzała z sztucznego snu. Nic się nie zmieniło, oprócz tego, że
rany już nie były wodospadami krwi. -Już możesz krzyczeć.
Zuza obróciła się, on wciąż tam był. -Kto ty jesteś do
jasnej ciasnej? Wstał z materaca i ukłonił się po szlachecku.
-Nikodem, od niedawna zombie. Niestety. Obserwowałem cię od
jakiegoś czasu i stwierdziłem, że lepiej cię będzie porwać niż
narazić na śmierć ze strony Łukasza tej nocy. Ze zmrużonymi
oczami cesarz patrzała się na Nikodema. -Co ty chrzanisz za
przeproszeniem? -Bywałem w zamku w Endlearn i słyszałem o zamachu
na ciebie. Nie chcę zabijać, chcę ratować. Zuza rozejrzała
się z lękiem po pomieszczeniu. -Sam zrobiłem. Tak po
prawdzie to było to pomieszczenie jak każde inne mieszkanie zombie.
Jednak cesarz spojrzała na ścianę z przerażeniem. -A co z
końmi?! -Nie pomyślałem, myślałem że ty je trzymasz w innych
celach... -Lepiej już nie myśl. Wyprowadź mnie stąd, ja muszę
iść czatować. Nikodem wziął ją na barki i krętymi
korytarzami doszli do podziemi Patatajca – sklepu jeździeckiego.
Na górze słychać było krzątaninę. -Montix? Łukasz? Podeszli
we dwójkę na palcach przez poszczególne piętra aż za ladę. Za
drzwiami było widać dwójkę ludzi. Zombie Nikodem podrapał się w
swoją czarną czuprynę. -Znam ich, to jest Łukasz i ten jego
kolega. -Założę się że to oni. Ku zaskoczeniu zombiego Zuzka
wyskoczyła zza drzwi i pobiegła za dwójką wrogów, którzy
zmierzali w stronę boksów koni na zewnątrz. -STAĆ! Nikodem
biegł za nią dysząc ze zmęczenia. Z wariackim śmiechem Montix i
Underlay biegli z mieczami błyszczącymi w świetle księżyca w
kierunku Cyklona – B i jego małego przyjaciela. Montix nie
wytrzymał i rzucił w ogiera mieczem. Koń wydał przeraźliwe
rżenie, które wraz z krzykiem jego właścicielki poniosło się po
całym Bagoto. Dziewczyna podbiegła do swojego ulubieńca, tętno
malało. Usiłowała zatamować krwawienie zdzierając z siebie frak,
ale było za silne. Chwilę później Cyklon nie żył, oprawcy
zniknęli. Nikodem dokuśtykał do niej. Zobaczył co się dzieje i
stanął obok dziewczyny. -Przepraszam cię za moja głupotę.
Powinienem wiedzieć, zareagować. Przepraszam, jak mogę jeszcze cię
przeprosić? Chwila ciszy była napięta jak struna gitary.
Jednak dziewczyna nic nie powiedziała tylko usiadła z nadmiaru
emocji, Nikodem ją złapał, usiadł delikatnie i zaczął głaskać
po głowie. -Nie rób Nikodem. Odsunął rękę. I tak
siedzieli resztę nocy.
Nad ranem
dziewczyna obudziła się w swoim łóżku obok arbuza Albina. W
pokoju było zasłonięte okno, przez które patrzał Nikodem.
-Zasnęłaś. Ja muszę znikać, słyszałem, że tu są jakieś
przejścia podziemne do mojego mieszkania. Wpadnij kiedyś.
Przeciągnęła się i uśmiechnęła do zombie. -Dzięki za
zaproszenie. Ale raczej nie zawitam. I zniknął sunąc po
schodach. Cesarz odwinęła rolety okna, w którym zobaczyła jeźdźca
i konia. Zaśmiała się, po powiewającej sutannie dało się poznać
Papieża. Wzięła strój jeździecki, palcat i nowiutki czaprak z
naszytą własnoręcznie flagą miasta i wybiegła trzaskając
drzwiami. -KRZYSZTOF! CZEKAJ! Jeździec obrócił się,
istotnie był to Krzysztof. Jego koń, Papa Mobile zarżał radośnie
do podbiegającej. -Weźmiesz mnie na pakę? Potwierdził i
we dwójkę jechali do stajni. Zuzka się odezwała. -Wierzysz w
to, że zombie i szkielety i ta cała zgraja mają jakiekolwiek
uczucia? -Nie. To są nieumarli. To są szatany. Dlatego je zabijamy.
Bramy. Parę boksów już było gotowe, dzisiaj przeprowadzka
trzech koni. Zuza wbiegła do domu stajennego i w łazience się
przebrała. -Pomożesz mi? Wziąłbyś Twisting do drugiego boksu.
Rzuciła mu uwiąz i podreptała do Rosynanta. Pogłaskała
rozentuzjazmowanego konia, który na widok innego człowieka niż ona
drżał. Widział sytuację poprzedniego dnia. -No co tak długo
Zuzka? -Pojadę w teren, okej? -To ja potrenuję skoki. -To ja jednak
popatrzę. Jeździec wszedł na halę gdzie już były
rozstawione przeszkody. Po chwili rozgrzewki zaczął najazdy na
przeszkody. Mobile się strasznie szarpał, stawał dęba. -Daj mi
tego konia. Zuzka wsiadła na andaluza i spięła go mocno
łydkami, ruszył do przodu. Zaczęła szybko galopować. Potem
zatrzymała nagle konia i wycofała kilka kroków. -Będziesz
teraz grzeczny? Koń parsknął z niezadowoleniem. Dziewczyna
naprowadziła go na najniższą przeszkodę. Skoczył. Ona sama
zeszła z konia i dała go właścicielowi. -Miłej jazdy. Poszła
natomiast w kierunku koni, wprowadziła do stajni Rosynanta oraz
Romantyka i pobiegła do Patatajca. Pogłaskała ladę za którą
schowała się z Nikodemem. Chyba wie gdzie on mieszka. Wywiesiła na
drzwiach karteczkę z napisem „Zaraz wracam” i pobiegła w dół
magazynu.
Była już przy
jego mieszkaniu. Rozejrzała się po okolicy, była w jaskini, może
uda się zdobyć węgiel? Przy braku surowców zapukała do drzwi.
Otworzył jej sam Nikodem. -Jesteś! Czekałem. Zrzucił ze
stołu wciąż nierozegraną do końca partię wojny i dostawił
krzesło. -Wolałabym materac niż to krzesło.... Zaśmiali
się. -Jak mnie znalazłaś? -Szłam przed siebie. Znam tutejsze
podziemia. -I oto jesteś. -Oto jestem. Uśmiechnięty zielonkawy
osobnik zapatrzył się w ścianę. -Coś do picia może dla
ciebie? -Herbatę masz? -Owszem. Nastawił czajnik na ognisko.
-Nie przeszkadza ci to, że jestem no wiesz... zombie? Zdechlok? I
tego typu? -Liczy się charakter. Jesteś najuprzejmiejszym zombie
jakiego znam. Zostawił czajnik i dosiadł się do niej. -Mogę?
Potwierdziła, chociaż nie wiedziała sama co potwierdza.
Przysunął się bliżej, objął ją ramieniem. O dziwo nie
przeszkadzało jej to. Jedynie oparła głowę na jego ramieniu. -No
ty popatrz, ja ci zabiłem konia a ty się o mnie opierasz. -A cicho
siedź. Czajnik zagwizdał i Nikodem podniósł się, wrzucił
saszetki herbaty i znowu się dosiadł obiema rękami obejmując
ciepły kubek. -Nie parzy cię? -Jako zombie gorąco nic mi nie
robi. Chcesz sprawdzić? Wyciągnął do niej dłoń, sprawdziła.
Była jedynie przyjemnie ciepła. -Wolę grzać się o twoje ręce
niż o herbatę. Uśmiechnął się promiennie. Wziął jej ręce
w swoje i przybliżył twarz, patrzyli sobie w oczy. -Za to ty
masz chłodne.
Na powierzchni
Papież skończył trening. Ponieważ Mobile miał jeszcze potworne
zasoby energii założył na niego derkę żeby się nie przeziębił
od przemarznięcia potu, który nie wyschnął dokładnie po ciężkim
treningu i wypuścił na pastwisko. Poszedł do domu stajennego i
nastawił sobie herbatę. Zadzwonił telefon. -Halo? Tu Konik,
Emila znaczy się. Jest Zuzka? -Biskup Rzymu przy telefonie. Nie wiem
gdzie ona jest. -Bo chciałam trening. -Zobaczę do Patatajca czy jej
tam nie ma. Westchnął i odłożywszy słuchawkę poszedł do
sklepu jeździeckiego. Na ladzie leżały katalogi na wiosnę. Wziął
jeden i usiadł na krześle, nie chciał wchodzić do magazynu. Nagle
z niego wybiegła Zuzka a za nią zombie. Krzysztof napiął łuk i
wycelował w monstrum. -Chłopie! Znamy się jedną noc! -Ale...
-Moja wina, no już no! - Nie, ty też tego chcesz. -Problem w tym,
że sama nie wiem czego chcę. Nikodem odchylił się i natrafił
na strzelca. Obrócił się. -KTO TY JESTEŚ? Krzysztof,
zaskoczony że istnieje ktoś kto go nie zna, uprzejmie się
przedstawił... -Jego ekscelencja Najdostojniejszy Biskup Rzymu
Patriarcha Zachodu Wikariusz Chrystusa na Ziemi Następca Św. Piotra
najdos... Zuzka wzięła Nikodema z powrotem na stronę. -Przyjdź
za jakiś czas. Ja... muszę to przemyśleć... To jest zbyt dziwne.
Nie chcę historii rodem ze Zmierzchu. -Ale ja chcę! -Ja nie. Mam
pracę. Rozłożył ramiona do uścisku, zbliżył się, ale ona
musnęła jedynie ręką jego policzek. Podeszła do lady i spojrzała
na katalog. -Na stronie piątej jest fajny jaskrawy żółty
czaprak, idealny dla gniadoszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz